Koncert z okazji 35. urodzin czeczeńskiego despoty miał pełną przepychu oprawę. 5 października na scenie rozstawionej między ogromnym meczetem i właśnie ukończonym luksusowym hotelem, przed 1000 specjalnie zaproszonych gości wystąpili najznamienitsi celebryci. Dwukrotna laureatka Oscara Hilary Swank, gwiazdor filmów karate Jean-Claude Van Damme i urodzona w Singapurze brytyjska skrzypaczka Vanessa Mae.
Organizacje praw człowieka jeszcze we wrześniu wzywały ich, by rozważyli zamiar uświetnienia swoją obecnością przyjęcia u człowieka, który jest oskarżany o mordowanie swoich oponentów. Bezskutecznie.
Agenci Van Damme'a i Mae zignorowali e-maile i telefony. Odpowiedział tylko reprezentujący Swank Jason Weinberg. Na pytanie, czy to prawda, że odtwórczyni głównej roli w filmie „Za wszelką cenę" Clinta Eastwooda wybiera się na urodziny Kadyrowa, odpowiedział, że „absolutnie nie". Sugerując, że niestosowne jest już samo stawianie takich pytań. To było 26 września.
Miłość Van Damme'a
Dziewięć dni później ubrana w elegancką suknię Swank stanęła na czerwonym dywanie u boku Kadyrowa. – Poczułam ducha tego narodu i zobaczyłam tyle szczęścia wokół siebie – mówiła rozpromieniona do jubilata. – Ujęła mnie pasja, z jaką czeczeński rząd czyni pokój i dokonuje pięknych rzeczy.
Ramzan Kadyrow, radykał i partyzant, brał udział w obu wojnach Rosji z Czeczenią. Najpierw walczył przeciwko Rosjanom (chwalił się, że pierwszego rosyjskiego żołnierza zabił, mając 15 lat), a w drugiej po ich stronie. Kreml sowicie go za to wynagrodził, powierzając mu w 2006 roku rolę premiera, a w 2007 prezydenta.
Anna Politkowska, zamordowana w niewyjaśnionych okolicznościach rosyjska dziennikarka, pisała o nim, że specjalizował się w torturowaniu swoich przeciwników, w porwaniach dla okupu i zlecaniu morderstw. Od czasu gdy został prezydentem, z rąk nieznanych sprawców zginęło wielu jego krytyków – między innymi w Wiedniu i Dubaju. Kadyrow uważa zarzuty wobec niego za bezpodstawne i twierdzi, że największym wrogiem czeczeńskiego narodu są zachodnie organizacje praw człowieka.
Po Hilary Swank na scenę wyszedł Jean-Claude Van Damme, który – choć ciągle odnosił się do kraju o nazwie „Czeczena" – porwał publiczność śmiałym wyznaniem, którym zakończył swoje przemówienie: „Kocham pana, panie Kadyrow!". Zwieńczeniem wieczoru był koncert Vanessy Mae, która według niepotwierdzonych doniesień zainkasowała za występ pół miliona dolarów.
Organizacja Human Rights Watch ostro skrytykowała całą trójkę za udział w tym pokazie. „Artyści powinni unikać legitymizacji takich ludzi jak Kadyrow", napisali jej działacze.
Niewiedza Swank
Na te słowa zareagowała tylko Hilary Swank. „Głęboko żałuję udziału w tym wieczorze", oświadczyła aktorka w komentarzu przesłanym amerykańskiej agencji Associated Press. „Gdybym miała pełną wiedzę o tym, co to będzie za przyjęcie, nigdy bym nie pojechała". Jej agent natomiast zapewnił, że przemawiając na scenie, Swank nie wiedziała nic o zarzutach wobec Kadyrowa.
Skrzypaczka Vanessa Mae nie skomentowała zamieszania. Van Damme na Facebooku chwalił się zaś tylko, że już rozpoczęło się kręcenie zdjęć do filmu „Niezniszczalni 2", w którym zagra jedną z głównych ról.
W ocenie ekspertów wieczór z Kadyrowem może szczególnie zaszkodzić wizerunkowi laureatki Oscara. Rola, w jakiej Hilary Swank wystąpiła w Groznym, jaskrawo kontrastuje z tymi, które odgrywa w swoich filmach: kobiet, które nie bacząc na przeciwności losu, chcą dokonać w życiu czegoś dobrego.
Drogi Beyoncé i Stinga
Wpadka Swank, Van Damme'a i Mae to nie pierwszy taki przypadek w świecie celebrytów. Słynna modelka Naomi Campbell przyjmowała diamenty od sądzonego dziś za zbrodnie przeciwko ludzkości byłego prezydenta Liberii Charlesa Taylora.
Piosenkarka Beyoncé wystąpiła zaś na przyjęciu u rodziny obalonego niedawno dyktatora Libii Muammara Kaddafiego zorganizowanym na Karaibach, inkasując za to 1,2 mln dolarów. Piosenkarz Sting zagrał natomiast koncert dla córki przywódcy Uzbekistanu Islama Karimowa.
Beyoncé później przeprosiła i przekazała całą swoją gażę na pomoc ofiarom trzęsienia ziemi na Haiti. Sting nie przeprosił, twierdząc, że choć wiedział o fatalnej reputacji Karimowa, to uznał, że „bojkoty kulturalne przynoszą więcej szkody niż pożytku".
Masz pytanie, wyślij e-mail do autora r.kostrzynski@rp.pl