O sprawie pisaliśmy w artykule „Polacy bez polskiego" z 14 września. Po raz pierwszy od lat do naszych rodaków w Kazachstanie nie pojechali nauczyciele z Polski. Winna jest strona kazachska – usłyszeliśmy w MEN i MSZ. Ale jak się dowiedziała „Rz" od Aizhan Abildiny z Ambasady Kazachstanu dyplomatki w Warszawie, Polska zgłosiła propozycje dotyczące liczby nauczycieli dopiero w sierpniu, choć powinna to uczynić pół roku wcześniej. Astana postanowiła wydać wizy siedmiu osobom, a więc mniejszej liczbie, niż chciała strona polska (dziesięć). Odpowiedź trafiła do strony polskiej 12 sierpnia. – Do tej chwili żaden nauczyciel nie zwrócił się do ambasady z prośbą o wydanie wizy – podkreśla.
I opisuje całą procedurę, która jest dość skomplikowana. Co prawda międzyrządowa umowa w sprawie nauczycieli wygasła już w 2002 r., ale faktycznie jest wykonywana. Polscy nauczyciele dostają roczne wizy, które są jednocześnie zezwoleniem na pracę. Kazachskie Ministerstwo Oświaty samo określa, ilu nauczycieli powinno przyjechać. Robi tak na podstawie zapotrzebowania zgłaszanego przez swoje placówki oraz informacji podanych przez miejscowe władze. Bo formalnie rzecz biorąc, polscy pedagodzy zatrudniani są właśnie w ramach kazachskiego systemu oświatowego i dostają pensje jak ich kazachscy koledzy.
Czy siedmioro nauczycieli wystarczy? Zapewne to za mało, ale to Warszawa winna negocjować wyższą liczbę – podkreślają działacze społeczni w Polsce, zaangażowani w sprawę. Więcej nauczycieli to po prostu wyższe koszty dla Astany.
Strona kazachska odrzuca też twierdzenia, że nie chce zawrzeć nowej umowy w sprawie nauczycieli. – Mieliśmy zamiar parafować tekst umowy w maju, podczas posiedzenia kazachsko-polskiej komisji międzyrządowej w Warszawie ze względu na planowaną wizytę prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa w Polsce jesienią tego roku – mówi pani Abildina. Jak jednak podkreśla, strona polska zaproponowała „poprawki o charakterze finansowym", co wymagało od Astany dokonania ponownej analizy projektu.
– Z wielkim niepokojem czekamy na rozstrzygnięcie problemu. Nauczyciele z Polski są naprawdę potrzebni – powiedział „Rz" Aleksander Suchowiecki, szef Stowarzyszenia Polaków Obwodu Akmolińskiego, mającego siedzibę w położonym na północy Kazachstanu mieście Kokczetaw. Tylko w tym obwodzie mieszka 9 tys. Polaków, głównie – deportowanych z Ukrainy w 1936 r. i ich potomków. Sąsiaduje z nim obwód północnokazachstański z tak znanymi polskimi miejscowościami, jak Jasna Polana, Kellerowka i Oziornoje.
Wczoraj nie udało się nam uzyskać komentarza od strony polskiej do uwag Kazachów.