W piątek wciąż spadały kursy akcji, początkowo w Azji, potem w Europie. Wyprzedaż została wyhamowana, gdy tuż przed otwarciem giełdy w Nowym Jorku podano informację, że stopa bezrobocia w USA spadła o 0,1 pkt proc., do 9,1 proc.

Optymizm nie trwał długo: indeksy na Wall Street zaczęły spadać, a w ślad za nimi wskaźniki w Europie. W Warszawie po bardzo złym otwarciu (-4,7 proc.) WIG20 ok. 15.30 wyszedł nawet na plus, ale zakończył dzień z 1,6-proc. stratą. Znalazł się na poziomie najniższym od końca sierpnia 2010 r.

Paneuropejski indeks Stoxx 600 rano zniżkował o 1,1 proc. W ostatnich dwóch tygodniach stracił niemal 12 proc.

Polityczne interwencje

Panika na rynkach zmusiła polityków do działania. Z sierpniowych wakacji, które co roku wyludniają zachodnioeuropejskie stolice, wracają przed czasem. W Brukseli pojawił się Oli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych, który w trakcie nadzwyczajnej konferencji prasowej próbował wysłać pozytywny sygnał do inwestorów.

– Szczyt 21 lipca podjął przełomowe decyzje, ale nie potrafiliśmy zakomunikować tego rynkom – przyznał Rehn. Według niego nie można było oczekiwać zmian instytucjonalnych z dnia na dzień. Wszystkie decyzje – zwiększenie funduszu ratunkowego, udział inwestorów prywatnych w ratowaniu Grecji, przygotowanie wykupu jej obligacji na rynku czy większe możliwości działania Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej – wymagają przygotowań technicznych, ale także politycznych. Muszą być ratyfikowane przez wszystkie 17 państw eurolandu. – Zapewniam, że eksperci pracują dzień i noc. Rezultaty będą gotowe do początku września – powiedział.

Rehn podkreślił, podobnie jak to od kilku dni robią inni europejscy politycy, że nie ma fundamentalnych przesłanek obniżania wyceny długów Hiszpanii i Włoch. Według niego oba kraje są na dobrej drodze reform.

W piątek doszło też do serii telefonicznych konsultacji na temat sytuacji na rynkach. Kanclerz Niemiec Angela Merkel rozmawiała z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, a następnie skontaktowała się z szefami rządów Włoch i Wielkiej Brytanii – Silvio Berlusconim i Davidem Cameronem. – Wszyscy opowiedzieli się za jak najszybszą realizacją decyzji szczytu z 21 lipca – oświadczył rzecznik kanclerz. Wieczorem Merkel rozmawiała z prezydentem USA Barackiem Obamą.

Już po zamknięciu rynków na naszym kontynencie okazało się, że odsiecz przyszła z Frankfurtu i Rzymu. Na rynku pojawiły się informacje, iż Europejski Bank Centralny zgodził się rozpocząć skupowanie papierów Włoch i Hiszpanii (dotąd nabywał tylko obligacje portugalskie i irlandzkie) – warunkując to przyśpieszeniem reform fiskalnych. Potem ten plan potwierdził włoski minister Umberto Bossi.

Rzymskie reformy

W piątek wieczorem na wspólnej konferencji premier Berlusconi i minister finansów Gulio Tremonti i zadeklarowali, że rząd zbilansuje budżet już w 2013 r. – rok wcześniej, niż dotąd planowano.

Na wieść o wspólnych zamiarach EBC i Rzymu różnica w rentowności między papierami Niemiec a Włoch zmniejszyła się o 42 pkt bazowe, do 374 pkt. Inwestorzy przestali też kupować franka szwajcarskiego – na koniec dnia za euro płacono już 1,1 franka, wobec 1,07 franka przed południem. Wspólna waluta umocniła się także wyraźnie wobec dolara (za euro płacono na koniec tygodnia 1,428 dol).

Zadowoleni mogą być polscy kredytobiorcy – franka w piątek późnym wieczorem wyceniano na 3,67 zł, wobec 3,76 zł jeszcze w okolicach godz. 18. Informacje płynące z z Europy kojąco zadziałały także na amerykański indeks S&P 500.  W czwartek tąpnął o 4,8 proc. – najbardziej od lutego 2009 r., a w piątek tracił kolejne 2 proc. Ostatecznie indeks stracił 0,06 proc.

Ekonomiści komentują, że kolejne dni pokażą, czy intencje polityków mają pokrycie w działaniach. Odpowiedź przyjść może szybko – Berlusconi z prezydentem Sarkozym ustalili bowiem, że wkrótce dojdzie do szczytu G7, który zająć się ma problemami na rynkach finansowych.

Skutki drogiego franka

– W Polsce żadnych niepokojących zdarzeń w gospodarce w tej chwili nie ma – zapewniał w piątek premier Donald Tusk na konferencji prasowej po specjalnie zwołanym spotkaniu Rady Gospodarczej. Premier i szef rady Jan Krzysztof Bielecki podkreślali, że rząd przeprowadził w ciągu ostatnich dwóch lat „skuteczne działania zabezpieczające przed kryzysem".

– Dzięki temu stabilna jest rentowność naszych papierów dłużnych. Deficyt budżetowy w tym roku będzie mniejszy o 10 mld zł od planowanego (40,2 mld zł – red.). Stabilne są ratingi Polski. A dzięki temu, że mamy w tej chwili zrealizowanych ponad 85 proc. naszych potrzeb pożyczkowych, finansowanie wszelkich wydatków do końca roku w tym budżecie jest bezpieczne – mówił Tusk. – Pragnę uspokoić wszystkich, którzy obawiali się o kondycję finansów państwa, że Polska jest osadzona na solidnych fundamentach. Jest gotowa na kolejne fale kryzysu.

Tymczasem analitycy banku JP Morgan obniżyli swoją prognozę tempa wzrostu PKB Polski na 2011 r. z 4,2 do 4,0 proc., ponieważ ich zdaniem ostatnie umocnienie franka osłabi popyt konsumpcyjny.