– To, co robią Saudyjki, jest odważne i słuszne. Jasno przedstawiliśmy nasze stanowisko, że kobiety wszędzie, także w Arabii Saudyjskiej, mają prawo do decydowania o swoim życiu i przyszłości – mówiła Clinton podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie. Pierwszy raz sekretarz stanu USA publicznie zabrała głos w tej sprawie.
Saudyjskie feministki bardzo na to czekały. Jeszcze dzień wcześniej wyraziły swoje zaniepokojenie milczeniem amerykańskiej administracji i wręcz wezwały Clinton do zajęcia stanowiska w ich sprawie. – Pani sekretarz Clinton, liczymy na pani osobiste silne wsparcie dla naszej walki – oświadczyły. Rzeczniczka sekretarz stanu przekonywała, że najlepszą drogą do rozwiązania problemu jest strategia cichej dyplomacji, w którą Clinton miała być zaangażowana. Kilka dni temu rozmawiała w tej sprawie z szefem saudyjskiej dyplomacji. – Stany Zjednoczone będą popierać pełne, uniwersalne prawa dla kobiet – miała powiedzieć.
Feministki jednak naciskały. „Pani sekretarz Clinton, nie potrzebujemy teraz cichej dyplomacji. Potrzebujemy publicznego poparcia" – napisały w oświadczeniu rozesłanym dziennikarzom e-mailem.
W miniony piątek, w ramach kampanii Women2Drive, saudyjskie feministki – łamiąc zakaz – zasiadły za kierownicami samochodów. Według niektórych źródeł mogło ich być nawet 70.
Czy popierając Saudyjki, Hillary Clinton ingeruje w tradycję i kulturę innego państwa?
– W obronie praw człowieka na Bliskim Wschodzie walczyła już m.in. była sekretarz stanu Madeleine Albright. Takie wypowiedzi nie zmienią stosunków między obu krajami. Co zrobi Arabia Saudyjska, jeśli odwróci się od USA? Pomoże jej Pekin? A może Islamabad? – pyta w rozmowie z „Rz" Thomas Lippman z waszyngtońskiego Instytutu Bliskiego Wschodu. Jego zdaniem władze królestwa już zrozumiały, że pewnych procesów nie da się zatrzymać: – Podczas słynnego rajdu Saudyjek w 1990 r., kiedy przejechały stołecznymi ulicami, wszystkie uczestniczki zatrzymano, nazwano je prostytutkami, ujawniono ich nazwiska, a ich mężowie stracili pracę. A co zrobiły władze w piątek? Nic. I to nic jest ważne.