Krok ten to odpowiedź na działania brytyjskich sądów, które próbowały aresztować przebywających na Wyspach izraelskich oficjeli.
Nieprzyjemności z tego powodu miało już kilku generałów, a w grudniu jeden z sądów wydał nakaz aresztowania byłej szefowej dyplomacji Cipi Liwni. Zarzut: odpowiedzialność za zbrodnie popełnione na Palestyńczykach. W efekcie Liwni musiała odwołać wizytę w Wielkiej Brytanii. W tym tygodniu do podobnego uniku zmuszony został obecny minister ds. wywiadu Dan Meridor.
Według dziennika „Haarec” działania te wywołują „wściekłość” izraelskiego rządu. Dlatego właśnie zdecydował się on ogłosić, że zawiesza „strategiczny dialog” z Londynem, akurat gdy wizytę w Izraelu rozpoczął szef brytyjskiej dyplomacji William Hague. I choć zaskoczony minister zapowiedział, że rząd zrobi wszystko, by zmienić obowiązujące na Wyspach przepisy, Izraelczycy nie cofnęli swojej deklaracji.
Jak podkreślają eksperci, „strategiczne partnerstwo” między Wielką Brytanią a Izraelem przechodzi do przeszłości. Izrael irytuje to, że właśnie na Wyspach najbardziej rozpowszechniona jest akcja bojkotu izraelskich produktów i wykładowców akademickich. Kilka miesięcy temu doszło zaś do ostrego spięcia, gdy premier David Cameron podczas wizyty w Turcji oświadczył, że blokada palestyńskiej Strefy Gazy zamieniła to terytorium w wielki obóz pracy.
Wywołało to reakcję prezydenta Izraela Szymona Peresa, który stwierdził, że Brytyjczycy prowadzą antyizraelską politykę, by się podlizać muzułmańskim wyborcom. – W Anglii jest powiedzenie, że antysemita to ten, kto nienawidzi Żydów bardziej, niż jest to konieczne – mówił Peres.
Wcześniej z kolei Brytyjczycy nie posiadali się z oburzenia, gdy agenci Mossadu podczas operacji zabójstwa przywódcy Hamasu w Dubaju użyli brytyjskich paszportów. Ówczesny szef brytyjskiej dyplomacji nazwał incydent „skandalicznym przejawem lekceważenia dla brytyjskiej suwerenności”. Zażądał on od izraelskiego rządu pisemnego zapewnienia, że nigdy się to nie powtórzy i – co nie zdarzyło się od lat 80. – wyrzucił z Londynu szefa tamtejszej ekspozytury Mossadu.
– Niestety, na Wyspach działają skrajne, lewicowe organizacje, które nienawidzą Izraela. Wywierają one duży wpływ na związki zawodowe, a te – jeszcze większy wpływ na władze i sądy – powiedział „Rz” izraelsko- brytyjski politolog Jonathan Rynhold. – Z drugiej strony zapowiedź Izraela o zerwaniu współpracy w sprawach militarnych to strzał w stopę. Ta współpraca dotyczy bowiem w dużej mierze zagrożenia ze strony Iranu. Brytyjczycy mają w tej sprawie dokładnie takie samo zdanie jak Izraelczycy i strata takiego sojusznika byłaby dla państwa żydowskiego poważnym osłabieniem.