Zawarta po dwóch latach negocjacji umowa ma być początkiem budowy strefy wolnego handlu między Chinami i Tajwanem. Na początek zdecydowano obniżyć cła na 800 produktów. Ale zgodnie z Ramowym Porozumieniem o Współpracy Gospodarczej oba kraje będą stopniowo usuwać bariery handlowe i inwestycyjne aż do ich całkowitego zniknięcia.

To największe porozumienie między krajami, które od 60 lat balansują na krawędzi wojny. Zdaniem władz w Tajpej dzięki umowie tajwańska gospodarka przyspieszy o 2 proc. rocznie, powstaną też dziesiątki tysięcy nowych miejsc pracy.

Wielu mieszkańców wyspy obawia się jednak, że porozumienie to pierwszy krok w stronę wchłonięcia ich kraju przez Chiny. Na ulicach Tajpej od tygodni trwają wielkie protesty przeciwko umowie.

– Opozycyjna Demokratyczna Partia Postępowa (DPP) alarmuje, że Tajwan zaleją tanie chińskie produkty i tania siła robocza. Do tej pory to Tajwan miał nadwyżkę w handlu z Chinami – mówi prof. Bruce Jacobs z Monash University w Australii.

Od czasu zakończenia wojny domowej między komunistami nacjonalistami w 1949 roku Tajwan pozostaje de facto niezależny od Chin. Pekin uważa jednak wyspę za część ChRL, pozostającą tymczasowo poza kontrolą rządu centralnego.

Prezydent Tajwanu Ma Ing Dziou, który w 2008 roku objął władzę, postanowił doprowadzić do poprawy relacji z wielkim sąsiadem. To on rozpoczął negocjacje z Chinami na temat współpracy gospodarczej. Umowę popiera rządzący nacjonaliści (Kuomintang), którzy jeszcze w lipcu chce ją przegłosować w parlamencie.

– Chiny mają pierwszy raz tak przychylne władze na Tajwanie i chcą to wykorzystać do zacieśnienia stosunków. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to miało konsekwencje polityczne. Na razie Pekin nie usunął żadnej z 1500 rakiet wycelowanych w Tajwan – mówi prof. Jacobs.

Komentatorzy podkreślają, że miejsce podpisania umowy, miasto Chongqing, może mieć symboliczne znaczenie. W 1945 roku Kuomintang i komuniści podpisali tam porozumienie.