Tożsamość dowódców Mossadu (wywiad) oraz Szin Bet (kontrwywiad) jest ścisłą tajemnicą. Chodzi o uchronienie ich przed atakiem ze strony terrorystów oraz zamachem lub inwigilacją obcych służb. Utrzymanie tych nazwisk w tajemnicy chroni również przed atakiem wrogów Izraela członków rodzin dowódców.

Kilka tygodni temu – o czym poinformował wczoraj izraelski dziennik „Haarec” – nazwiska najważniejszych pracowników obu służb przez pewien czas były jednak dostępne w sieci dla każdego internauty na świecie. Fatalną pomyłkę, która „naraziła na szwank bezpieczeństwo Izraela”, popełnili pracownicy serwisu internetowego Knesetu.

Zgodnie z przepisami o jawności strona izraelskiego parlamentu rutynowo publikuje pełne stenogramy obrad i spotkań rozmaitych komisji, które nie są związane z obronnością i wojskiem. Dotyczą na przykład służby zdrowia czy handlu. Tym razem do sieci wrzucono stenogramy ściśle tajnych rozmów, jakie parlamentarzyści przeprowadzili z szefami służb.

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach materiały, które miały trafić do ściśle strzeżonego tajnego sejfu, trafiły na biurko redaktorów strony. W sprawie wszczęte już zostało śledztwo, odpowiedzialni za pomyłkę mają zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

– To bardzo niepokojąca sprawa. Jej konsekwencje dla ludzi, których nazwiska ujawniono, mogą być niezwykle poważne. Nie wiemy, kto czytał te materiały, kto zdążył je ściągnąć z sieci, zanim zostały usunięte – powiedział „Rz” Johnathan Lis, dziennikarz śledczy „Haareca”, który opisał aferę.

Przypomina on, że nie pierwszy raz na stronie internetowej Knesetu pojawił się taki przeciek. W zeszłym roku jej pracownicy opublikowali tajną dokumentację dotyczącą rozwijania izraelskich technologii wojskowych. Wywołało to prze- rażenie wojskowych i służb specjalnych.

– Wtedy przedstawiciele Knesetu zapewniali nas, że wyciągnęli z tej sprawy wnioski, że wprowadzą teraz procedury, dzięki którym takie błędy już nigdy się nie powtórzą. Jak widać, nie zrobili w tej sprawie nic – podkreślił Lis.