[i]Korespondencja z Biszkeku[/i]
W dwa tygodnie po wybuchu rewolty Kirgizji grożą starcia na tle etnicznym. Tymczasem nowe władze wciąż nie panują nad sytuacją. – Moi współpracownicy nocą ukrywają w piwnicy Turków meschetyńskich mieszkających na przedmieściach Biszkeku. To przede wszystkim oni padają w tej chwili ofiarą pogromów. Ludzie dzwonią do nas, płaczą, a czasem bezsilnie przeklinają – mówi „Rz” Czołpan Dżakupowa, kirgiska obrończyni praw człowieka.
Przyczyną trwających od kilku dni starć w Biszkeku jest próba zajęcia ziemi przez przybyszy z innych rejonów kraju. Domagają się od miasta działek pod budowę domów. Ponieważ władze odmawiają, zrewoltowani Kirgizi próbują zająć ziemię należącą przede wszystkim do mniejszości etnicznych mieszkających pod stolicą.
Wszystko wskazuje na to, że nowe władze działają chaotycznie. Rząd tymczasowy zwolnił szefa MSW Bolota Szerniazowa, by parę godzin później, obawiając się buntu struktur siłowych, przywrócić go na stanowisko. Przez wiele godzin, gdy uzbrojeni w pałki młodzi mężczyźni podpalali domy w położonej pod Biszkekiem Majewce, a także maszerowali przez przedmieścia stolicy, tłukąc szyby i obrzucając kamieniami przejeżdżające samochody, nikt nie próbował ich powstrzymać. W poniedziałkowych starciach zginęły co najmniej trzy osoby, kilkadziesiąt zostało rannych. Dopiero późnym popołudniem w rejon Majewki władze skierowały wozy opancerzone i policję. Zatrzymano około 100 uczestników zajść, jednak już w kilka godzin później na przedmieściach Biszkeku zaczęły się gromadzić grupy ludzi domagających się ich uwolnienia.
Wieczorem głos zabrał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, który polecił ministrowi obrony, by zapewnił bezpieczeństwo rosyjskim obywatelom w Kirgizji. Rosja zapewne wykorzysta w tym celu znajdującą się 20 km od stolicy bazę lotniczą Kant, gdzie stacjonuje pięciuset żołnierzy rosyjskich.
Tymczasem „żelazny generał” Feliks Kułow – od czasów radzieckich związany z resortami siłowymi, w przeszłości pełniący m.in. urząd premiera Kirgistanu – zaproponował we wtorek, by rząd pozwolił obywatelom na posiadanie broni i strzelanie w obronie własności.
Niespokojnie jest również na południu Kirgizji, w rejonach popierających obalonego prezydenta Kurmanbeka Bakijewa. Jego zwolennicy oblegali wczoraj budynki należące do MSW w Dżalalabadzie. Jeśli również na południu Kirgizji dojdzie do zajmowania ziemi, będzie to groziło wybuchem starć na tle etnicznym. Wszyscy pamiętają tam, jak kilkanaście lat temu krew płynęła ulicami Osz, gdy o działki walczyli Kirgizi i Uzbecy.
[ramka][srodtytul]Bakijew pod ochroną Łukaszenki[/srodtytul]
Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenko ujawnił fakt przybycia Bakijewa,
jego żony i dwójki dzieci na Białoruś, odpowiadając na pytania tamtejszych parlamentarzystów tuż po wygłoszeniu dorocznego orędzia do narodu i parlamentu.
– Rodzina Bakijewa znajduje się w Mińsku i przechodzi badania medyczne – przyznał.
– Przyjęliśmy te cztery osoby pod ochronę naszego państwa i moją osobistą – oświadczył. Ujawnił, iż przelot obalonego kirgiskiego przywódcy zapewnili na jego rozkaz białoruscy wojskowi mimo chmury pyłu wulkanicznego.
Dodał, że operacja została przeprowadzona w tajemnicy przed rosyjskimi władzami, które podsłuchiwały rozmowy telefoniczne białoruskiego dyktatora z kirgiskim kolegą, gdy tamten ukrywał się w Kazachstanie. – Wszystko, o czym mówiliśmy, przekazywano rosyjskim mediom – dodał.
[i]—Andrzej Pisalnik z Grodna[/i][/ramka]