W ceremonii przejęcia służby w polskiej bazie wzięli udział między innymi dowódca amerykańskiej 101. Dywizji Powietrznodesantowej gen. bryg. Jeffrey J. Schloeser, dowodzący polskimi siłami zadaniowymi płk Rajmund Andrzejczak, ambasador RP w Kabulu Jerzy Więcław i gubernator prowincji Ghazni dr Usman Usmani.
Gen. Schloesser przywitał się z polskimi, amerykańskimi i afgańskimi żołnierzami słowami „Czołem żołnierze!”. – W ostatnim czasie w widzialny sposób nastąpił wzrost bezpieczeństwa w strefie i to jest skutkiem naszych wspólnych, bardzo wymagających i trudnych działań – powiedział generał. Dodał, że wiosną i latem tego roku, jego dywizja, w skład której wchodzą Polacy, zrobi wszystko, aby powstrzymać talibskich rebeliantów.
– Pozostawiacie tu wiele zakończonych, ważnych projektów, lepiej wyszkolonych żołnierzy afgańskich, szczęśliwszych mieszkańców prowincji – powiedział z kolei płk Andrzejczak.
Piąta zmiana, która zaczęła zjeżdżać do bazy już dwa tygodnie temu, to przede wszystkim jednostki specjalne z Bielska-Białej i Krakowa, w tym około 15 pań. Polacy, którzy przejęli od Amerykanów Ghazni na jesieni zeszłego roku, nadal będą czuwać nad bezpieczeństwem głównej drogi krajowej Kabul
– Kandahar; będą także szkolić afgańską armię i policję. Żołnierze prawdopodobnie będą musieli stawić czoła talibom, którzy są wypierani przez wojska ISAF ze wschodnich, przylegających do Pakistanu prowincji i prawdopodobnie niedługo zaktywizują się właśnie tutaj, w Ghazni.
Sytuację naszych wojsk komplikuje fakt, że w sierpniu w Afganistanie mają się odbyć wybory prezydenckie, które talibowie będą się starali storpedować. Dlatego podczas piątej zmiany służyć będzie nie 1600, a 2000 żołnierzy, nasz kontyngent sprowadzi też dodatkowe uzbrojenie. Do tej pory wiosna była stosunkowo spokojna, choć rebelianci podkładali ładunki wybuchowe na głównych drogach prowincji. Większość z nich, ukrytych pod asfaltową drogą Ghazni – Kandahar udawało się jednak zlokalizować i rozbroić.
– Nie przespaliśmy tej zimy – powiedział „Rz” płk Andrzejczak – mamy świetny system rozpoznawczy, jesteśmy solidnie uzbrojeni. Walka z talibami to jednak nie wszystko. Najważniejsza dla nas jest walka o umysły Afgańczyków. Musimy ich przekonać, że jesteśmy tu, aby im pomóc. Talibowie żyją tu, na miejscu. Bez poparcia tutejszej ludności będzie im znacznie ciężej.
[i]Autor jest wysłannikiem „Tygodnika Powszechnego”[/i]