O planowanej militaryzacji Arktyki napisał dziennik „Kommiersant”. Na stronie internetowej rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa pojawiła się nowa koncepcja dotycząca zagospodarowania tego regionu, nowa tylko pozornie, bo prezydent Dmitrij Miedwiediew zatwierdził ją już we wrześniu 2008 roku. W sieci pojawiła się jednak po cichu, bez medialnego rozgłosu.
Strategiczny dokument, zatytułowany „Podstawy polityki państwowej Rosji w Arktyce na okres do 2020 roku i w dalszej perspektywie”, przewiduje, że w rosyjskiej części Arktyki zostaną wkrótce rozmieszczone siły wojskowe, które zapewnią jej „bezpieczeństwo w różnych warunkach polityczno-wojskowych”. Ponadto region będą kontrolować specjalne pograniczne oddziały FSB.
Rosjanie mówią o części Arktyki, która „należy” do nich. Problem jednak polega na tym, że co do podziału tego terytorium nie ma na razie międzynarodowego konsensusu, a Moskwa rości sobie prawo do znacznie większej jego części, niż są skłonne zaakceptować inne państwa zainteresowane podziałem arktycznych łupów, czyli Kanada, USA, Dania i Norwegia.
– Arktyka to ostatni niepodzielony skład surowców, dlatego należy się spodziewać wielkiej rozgrywki o jej podział – mówi „Rz” politolog Fiodor Łukianow.
Wokół Arktyki robi się coraz bardziej nerwowo – to efekt nowej gorączki złota, spowodowanej topnieniem lodów na Oceanie Lodowatym. Będzie to stopniowo ułatwiało dostęp do surowców. A pod pokrywą lodową może się znajdować nawet jedna czwarta światowych zasobów surowców energetycznych.
– Na razie jeszcze nawet nie wiadomo, co tam jest – mówi w rozmowie z „Rz” Konstantin Zajcew, słynny rosyjski polarnik, uczestnik wyprawy w 2007 roku i współpracownik Artura Czilingarowa, „zdobywcy” bieguna północnego.
– Ten zamęt jest zupełnie niepotrzebny. O podziale zadecyduje specjalna komisja ONZ, teraz trwają procedury, kraje powinny zgłaszać swoje roszczenia i odpowiednio je uzasadnić – dodał.
ONZ wyznaczyło konferencję dotyczącą podziału Arktyki na 2020 rok, do tego czasu wiele się jeszcze wydarzy. W regionie już toczą się dwustronne spory. USA i Kanada kłócą się o przejście północno-zachodnie, Norwegia z Rosją – o granicę na Morzu Barentsa, Kanada z Danią o wysepkę u wybrzeży Grenlandii, a Moskwa z Waszyngtonem nie mogą ustalić granicy na Morzu Beringa. Napięcie będzie rosło wprost proporcjonalnie do topnienia lodów. W przyszłości w regionie może nawet dojść do konfliktu zbrojnego.
Rosjanie nie zasypiają gruszek w popiele i demonstracyjnie podkreślają swoją obecność w regionie. W 2007 roku, podczas nagłośnionej przez media ekspedycji, naukowcy na czele z Arturem Czilingarowem zatknęli rosyjską flagę na biegunie. Rosjanie przekonują, że biegnący przez biegun grzbiet Łomonosowa jest przedłużeniem szelfu kontynentalnego ich kraju.
Zajcew, mówiąc o wyprawie na biegun, nie boi się mocnych porównań.
– To tak jak z pierwszym krokiem na Księżycu. Zrobił to Amerykanin, ale było to wielkie osiągnięcie całej ludzkości. I nikt nie twierdzi, że Ameryka rości sobie przez to prawa do Księżyca – podsumowuje. – Nie mamy żadnych sekretnych zamysłów – dodaje. Mimo tych zapewnień Zachód uważa, że Moskwa próbuje stosować taktykę faktów dokonanych.
– Arktyka jest rosyjska i musimy to udowodnić – mówił Artur Czilingarow.