26-letnia Lin Ying planuje, że w ciągu najbliższych pięciu lat urodzi dwójkę dzieci. „Jedynaki często są samolubne” – powiedziała gazecie „China Daily”, która opublikowała sondaż. Badanie zostało przeprowadzone w 2006 roku, ale chińskie władze dopiero teraz zdecydowały się na ujawnienie jego wyników. Te zaś – w kraju, gdzie od prawie 30 lat obowiązuje polityka jednego dziecka – mogą wydać się szokujące. – To dowodzi, że w Chinach zaczęła się dyskusja o modelu rodziny – twierdzą eksperci.
Sondaż pokazuje, że 70,7 procent kobiet chciałoby mieć dwoje lub więcej dzieci. – To o 7,6 punktu procentowego więcej niż w 2001 roku. I sugeruje, że możemy mieć baby boom – obwieścił narodowi Jiang Fan, wiceszef Komisji ds. Populacji i Planowania Rodziny.
Przyznał, że większość kobiet chce mieć więcej dzieci, gdyż widzi, że jedynaki często cierpią z powodu braku rodzeństwa i samotności. Bywają też egoistami.
[srodtytul]Dostają wszystko[/srodtytul]
O takich dzieciach już dziś mówi się w Chinach „mali cesarze”, a do powszechnego użycia weszło określenie „syndrom jedynaka”. – To egoistyczne pokolenie, na które pracują rodzice, dziadkowie obydwu rodziców i pradziadkowie. Dlatego młodzi Chińczycy są bogaci, ale też asertywni i zaborczy – mówi „Rz” Edward Haliżak, profesor UW, autor publikacji dotyczących Chin. I dodaje: – To coraz bardziej zaczyna martwić Chińczyków. Bo grozi, że przyszli menedżerowie i przywódcy Chin będą równie zaborczy i można będzie się po nich spodziewać agresywnych zachowań.
Takim „cesarzem” jest Liu Ming, o którym reportaż zrobiła CNBC. Już w wieku 23 lat miał wszystko. Od rodziców dostał nawet fabrykę odzieży i pieniądze, aby mógł zainwestować w kupno przedszkola. Miał własny dom i by dobrze żyć nie musiał w ogóle pracować.
– W Chinach rodzice przekazują cały swój majątek dzieciom, co powoduje, że te nie muszą zarabiać. Nie wiedzą, co to znaczy. Wiedzą tylko, jak pieniądze wydawać – tłumaczyła amerykańskiej telewizji chińska pisarka Hedy Lee.
[srodtytul]Dzieci kosztują[/srodtytul]
Zgodnie z wprowadzoną prawie 30 lat temu polityką mieszkańcy miast mogą mieć w Chinach tylko jedno dziecko. Mieszkańcy wsi i mniejszości narodowe mają pozwolenie na dwójkę.
– 80 procent populacji Chin to rolnicy, którzy potrzebują siły roboczej do uprawiania ziemi. Córka nie jest taką siłą. Dlatego jeśli urodzi się dziewczynka, rodzina może starać się o syna. Trzecie dziecko jest już nielegalne – mówi „Rzeczpospolitej” Fung Cheng, szef Chińskiego Centrum Kultury w Pekinie.
Sam nie jest jeszcze ojcem, ale nie chciałby mieć więcej niż jedno dziecko.
– Ten sondaż dotyczy raczej mieszkańców wsi. Nie sądzę, by w dużych miastach, jak Pekin czy Szanghaj, młodzi ludzie chcieli mieć dużo dzieci – mówi „Rz”. Dlaczego?
– Nie mają czasu, pracują, robią kariery. A wychowanie i edukacja dzieci kosztuje. Przy dwójce znacznie więcej – przyznaje.
Dziś, jeśli mieszkaniec miasta nielegalnie zdecyduje się na drugie dziecko, musi się liczyć z karą finansową i utratą przywilejów społecznych. Na przykład możliwości bezpłatnej edukacji. Bogaci Chińczycy coraz częściej ryzykują takie restrykcje. Już rok temu komisja ds. planowania rodziny informowała, że liczba bogatych rodzin z dwójką, a nawet trójką, dzieci wzrosła o 10 procent.
– To oczywiste, że lepiej, by dziecko miało rodzeństwo. Ale dziś nie każdy może sobie na to pozwolić – przyznaje Cheng.
Alexandra Pearson, która prowadzi w Pekinie księgarnię połączoną z kawiarnią, potwierdza w rozmowie z „Rz”, że coraz częściej przychodzą do niej rodzice z dwójką dzieci.
– Wielu Chińczyków chce mieć więcej dzieci, ale mniej więcej tyle samo twierdzi, że woli pozostać przy jednym – zaznacza.
[srodtytul]Czas na 2+2[/srodtytul]
Według ekspertów to tylko kwestia czasu, by Chiny zgodziły się na model 2+2. – Są coraz bliżsi podjęcia takiej decyzji. Tym bardziej że tradycja wielodzietnej rodziny jest tam bardzo ugruntowana. A posiadanie dzieci jest wyrazem prestiżu, uznania, przydatności i moralnego spełnienia się – mówi prof. Haliżak.
Jednym z powodów, dla których Pekin miałby zmienić swoją politykę, jest coraz bardziej starzejące się społeczeństwo.
– Za 30 lat okaże się, że liczba osób na utrzymaniu dzisiejszych jedynaków będzie zdecydowanie większa. To będzie największe wyzwanie dla przyszłości Chin – dodaje.
Rok temu na ulice południowochińskich miasteczek i wsi wyszły tysiące ludzi. Zaatakowali państwowych urzędników, gdy ci przybyli, by ukarać nieposłuszne rodziny.
[ramka][b]Najludniejszy kraj świata[/b]
Jeszcze na początku lat 70. ubiegłego wieku Chinka rodziła średnio 5,9 dzieci. Pod koniec lat 70. – 2,9. Dla Komunistycznej Partii Chin i to było jednak za dużo. Gdy zatem w 1979 roku liczba mieszkańców zbliżała się do miliarda, a kraj cierpiał głód, Deng Xiaoping postanowił drastycznie ograniczyć przyrost naturalny. Plan zakładał, że już w 1985 roku przyrost zmniejszy się o 0,5 punktu procentowego. Tymczasem do dziś rośnie, a Chińczyków jest już 1,3 miliarda. Co roku rodzi się nawet 12 milionów dzieci i – mimo ograniczeń – w niektórych regionach mówi się o trwającym baby boomie. Z powodu polityki jednego dziecka drastycznie wzrosła jednak liczba aborcji. Ocenia się, że rocznie dokonuje się nawet 10 milionów zabiegów usunięcia ciąży. Według demografów w 2010 roku Chińczyków może być 1,4 miliarda, a w 2050 – 1,6 miliarda. W 1940 roku było ich około 455 milionów.
[/ramka]
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
[mail=k.zuchowicz@rp.pl]k.zuchowicz@rp.pl[/mail]