Rezolucję poparły wszystkie ugrupowania w parlamencie. Dokument stwierdza, że dialog jest głównym narzędziem rozwiązywania konfliktów i musi być najwyższym priorytetem władz. Politycy przyznają, że ich kraj powinien walczyć z terrorem, ale za największe zagrożenie uznają zagranicznych bojowników al Kaidy, którzy ukrywają się w Pakistanie. Z pakistańskimi talibami, którym nie podoba się sojusz z Ameryką, należy ich zdaniem negocjować.

[srodtytul]Nowe zasady sojuszu z Ameryką[/srodtytul]

– Aby wygrać wojnę z terrorem, musimy przekonać Pakistańczyków, żeby przestali popierać bojowników, którzy zjeżdżają tu z całego świata. Do tego konieczne jest zerwanie z dotychczasową wojną z terroryzmem w amerykańskim stylu – tłumaczy „Rz” dr Ghulam Mustafa z Wydziału Nauk Politycznych na uniwersytecie w Peszawarze.

Parlament wyraźnie zdystansował się do USA. Dokument mówi o całkowicie niezależnej polityce zagranicznej Pakistanu. Wzywa też rząd do postawienia tamy przypadkom naruszania pakistańskiego terytorium. To kolejna aluzja pod adresem USA, bo amerykańskie wojska coraz częściej zapuszczają się na pakistańskie terytoria w pościgu za talibami i bojownikami al Kaidy. W środę Amerykanie dokonali nalotu na wykorzystywaną przez ekstremistów szkołę koraniczną, zabijając 11 osób. – To jak gaszenie pożaru benzyną – mówił jeden z przywódców pakistańskiej opozycji Imran Khan, który w tym tygodniu przemawiał w Londynie. Jego zdaniem dawniej na terenach plemiennych było około tysiąca bojowników al Kaidy. Amerykańska ofensywa spowodowała jednak, że za broń chwyciło ponad milion ludzi.

– To historyczny dokument. Kończymy z wojną w obronie Stanów Zjednoczonych i zaczynamy bronić własnych interesów. Wojna, w której wszystkich ekstremistów wsadzano do jednego worka, spowodowała, że Pakistan zamienił się w pierwszą linię frontu i płaci za to najwyższą cenę – mówi dr Mustafa.

[srodtytul]Jak zareagują talibowie[/srodtytul]

Na terenach wolnych plemion pasztuńskich przy granicy z Afganistanem, zwłaszcza w dolinie Swat i regionie Badżaur, trwa już regularna wojna między pakistańską armią i ekstremistami. Rebelianci dokonują niemal codziennie zamachów terrorystycznych. W piątek policja aresztowała czterech podejrzanych o atak na hotel Marriott 20 września, w którym zginęło 55 osób. Zamach miał być karą za sojusz Pakistanu z USA.

Plagą Pakistanu stały się również porwania. 28 września uprowadzono polskiego inżyniera pracującego dla krakowskiej Geofizyki. Ekstremiści zabili trzech towarzyszących mu Pakistańczyków, a w zamian za uwolnienie Polaka zażądali wypuszczenia z więzień ponad 100 swoich towarzyszy.

Polskie władze twierdzą, że negocjacje są całkowicie w rękach pakistańskich władz, a jedyne, co Warszawa może zrobić, to wywierać naciski, aby nie rezygnowano ze starań o uwolnienie Polaka.

W piątek podczas szczytu Azja – Europa (ASEM) w Pekinie premier Donald Tusk dziękował premierowi Pakistanu Yousafowi Razie Gillaniemu za osobiste zaangażowanie w sprawę porwanego Polaka. Ale zdaniem naszych rozmówców szanse na uwolnienie zakładnika znacząco wzrosną po przyjęciu rezolucji wzywającej do dialogu z talibami. – Pakistańscy talibowie wywodzą się z lokalnych plemion i klanów, które mają związki z niektórymi ugrupowaniami obecnymi w parlamencie. Ponieważ wszystkie partie są zadowolone z kompromisu w sprawie wojny z terroryzmem, jest spora szansa, że talibowie zdecydują się wypuścić polskiego zakładnika – przekonuje „Rz” dr Rashid Ahmed Khan z Instytutu Nauk Politycznych w Islamabadzie. Jego zdaniem istnieje jednak niebezpieczeństwo, że rezolucji nie uda się wcielić w życie. – Jest zbyt ogólnikowa. Każdy ją może interpretować po swojemu – mówi.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[link=mailto:w.lorenz@rp.pl]w.lorenz@rp.pl[/link]