Rz: Jak pan ocenia decyzję chińskich władz o podjęciu rozmów?
Cheng Li:
Jako znaczącą zmianę polityki ze strony Pekinu. Co prawda nie jest to pierwszy raz, bo w ostatnich paru latach obie strony kilkakrotnie podejmowały dialog, ale tym razem okoliczności są inne. Z jednej strony jest ogromna międzynarodowa presja na Pekin, z drugiej – Chiny uruchomiły ogromną kampanię krytykującą Dalajlamę. Dlatego taki gest, poczyniony w tak otwarty sposób i w takim momencie, jest szczególnie znaczący: świadczy o tym, że Pekin stał się w swej polityce znacznie bardziej elastyczny niż kiedyś. Zawiera też obietnicę zmiany dotychczasowej polityki.
Czy więc można się spodziewać, że te rozmowy dadzą jakiś wymierny rezultat?
Chiny stały się w swej polityce znacznie bardziej elastyczne niż kiedyś
Na razie ciężko powiedzieć. Pewne jest, że porozumienie w bliskiej perspektywie raczej nie jest możliwe, bo obie strony zdecydowanie obstają przy swoich stanowiskach. Wiele warunków, jakie stawia Dalajlama, jest dla Pekinu nie do przyjęcia: na przykład autonomia nie tylko dla Tybetu, ale i dla innych rejonów zamieszkanych przez ludność tybetańską (które w sumie objęłyby mniej więcej jedną czwartą terytorium ChRL), czy wycofanie wojsk z tego obszaru. Z drugiej strony poparcie Dalajlamy igrzysk w Pekinie, jego stanowcze potępienie przemocy oraz wyrzeczenie się roszczeń niepodległości dają nadzieję na dalszy dialog.
Czyli pana zdaniem sam dialog jest już postępem?
Czasem nawet symboliczne rozmowy mają znaczenie, mogą stanowić początek czegoś trwalszego. Zasadnicze pytanie brzmi: czy ten gest jest obliczony jedynie na rozładowanie presji związanej z igrzyskami czy też odzwierciedla długofalową zmianę strategii. Może przywódcy w Pekinie zdali sobie sprawę, że dopóki nie zajmą się tym problemem w bardziej konstruktywny sposób, dopóty Chiny będą nieustannie napotykały na przeszkody na arenie międzynarodowej. Jeśli tak, to jest to bardzo zdrowe, mądre podejście. Lecz jeśli chodzi tylko o igrzyska, to w przyszłości pojawi się jeszcze więcej problemów Wydaje mi się, że tak naprawdę motywacja Pekinu stanowi mieszankę tych dwóch przyczyn – bez presji związanej z olimpiadą pewnie nie doszliby do wniosku, że czas zmienić dotychczasowe podejście do Dalajlamy.