RZ: Jak w czasach zaciętej konkurencji na rynku lotniczym można przyciągnąć klientów?
Temel Kotil:
Nie można płacić 100 milionów dolarów za najnowocześniejszy samolot, a oszczędzać na obsłudze na pokładzie. Transport lotniczy to dzisiaj usługi wymagające wykorzystania najnowocześniejszych technologii. Sprzęt, jakim dysponują światowe linie lotnicze, wymaga także dostosowania usług świadczonych na ich pokładzie do poziomu zaawansowania technologii.
Nie odbija się to na kosztach Turkish Airlines?
Największe z nich to koszty sprzętu – w najnowocześniejszych samolotach to 8 proc., załogi – 24 proc., paliwa – 28 proc. Reszta to obsługa, koszty operacyjne, mnóstwo innych. Ale wiem doskonale, że im więcej dodam do kosztów, jakimi obciąża nas sprzęt, tym drożej będę w stanie sprzedać naszą usługę. I to się sprawdza.
Dlaczego zdecydował pan, żeby TA wstąpiły do Star Alliance?
Sojusz nie miał partnera na Bliskim Wschodzie i na południu Europy. Nasza linia tę lukę wypełnia. Daje nam wiarygodność i pasażerów, których rozwozimy po regionie, ale także po Afryce Środkowej, dokąd nie latał dotychczas żaden z przewoźników Stara. W ramach tej współpracy zamierzamy chociażby przekonać pasażerów z Polski, aby korzystali ze Stambułu jako portu przesiadkowego w podróżach do Afryki oraz na Bliski i Daleki Wschód. Najwięcej tras i tak prowadzi przez terytorium Turcji.