– To będzie precedens – ocenił ewentualne uznanie niepodległości Kosowa przez kraje Zachodu Siergiej Bagapsz, prezydent samozwańczej republiki Abchazja. Podkreślał, że jego kraj ma większe prawo do niepodległości niż prowincja Serbii zamieszkana dziś głównie przez Albańczyków. Bagapsz zapowiedział, że jego rząd skieruje formalny wniosek do władz Rosji i innych krajów Wspólnoty Niepodległych Państw o uznanie państwowości Abchazji. Eduard Kokojty, prezydent samozwańczej Osetii Południowej, zamierza domagać się od Trybunału Konstytucyjnego Rosji uznania kontrolowanego przez niego gruzińskiego terytorium za część Rosji.

Deklaracje liderów Abchazji i Osetii Południowej wywołały nerwową reakcję w Tbilisi. Deputowani gruzińskiego parlamentu obawiają się kolejnych prowokacji w dwóch regionach. Zwierzchnik gruzińskiego Kościoła patriarcha Ilia II zaapelował do Moskwy o powściągliwość.

– Uznanie niepodległości tych regionów będzie niekorzystne dla samej Moskwy, gdyż skomplikuje sytuację nie tylko na południowym Kaukazie, lecz także północnym, w samej Rosji – mówi „Rz” przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych parlamentu Gruzji Konstantin Gabaszwili. Jego zdaniem sytuacja Kosowa różni się od statusu separatystycznych prowincji Gruzji. – Gruzja nie będzie się spieszyć z uznaniem rządu w Prisztinie – przyznaje.

Przed ogłoszeniem niepodległości Kosowa Kreml zapowiadał, iż uznanie go potraktuje jako precedens i wyciągnie odpowiednie wnioski w stosunku do lojalnych wobec siebie reżimów separatystycznych. – Nie będzie to kopia praktyk wobec Kosowa. Niewykluczone jednak, że zastosujemy model stosunków, jakie istnieją między USA a Tajwanem – przypuszcza politolog Fiodor Łukianow.