Teheran potwierdził wczoraj, że pierwsza dostawa – 163 kanistry nisko wzbogaconego uranu – dotarła na miejsce. Według Rosji paliwo to nie nadaje się do produkcji bomby atomowej, a Iran obiecał, iż nie wykorzysta go poza Buszerem. Wszystko odbywa się za zgodą ONZ, a nawet aprobatą Stanów Zjednoczonych, które uważają Iran za zagrożenie dla światowego pokoju i żądają, by kraj ten zrezygnował z własnych prac nad wzbogacaniem uranu. – Jeśli Rosjanie są gotowi to robić, to Irańczycy nie muszą się uczyć tego, jak wzbogacać uran – powiedział prezydent USA George W. Bush. Jednak Irańczycy nie mają najmniejszego zamiaru zarzucać swego programu nuklearnego. – To (rosyjskie) paliwo przeznaczone jest tylko do reaktora w Buszerze. Nadal będziemy wzbogacali uran dla innych lokalnych elektrowni, które otworzymy w przyszłości – ogłosił wiceprezydent Golam Reza Aqazadeh.
Iran ma już 3 tysiące wirówek do wzbogacania uranu i chce mieć aż 50 tys. Liczba ta pozwoliłaby na wyprodukowanie kilkunastu głowic nuklearnych rocznie.
Prace nad reaktorem w Buszerze rozpoczęły się – z pomocą Niemców – już w 1972 roku. Zostały jednak wstrzymane, gdy w 1979 roku władzę w kraju przejęli islamscy fundamentaliści. W 1992 r. kontrakt na miliard dolarów podpisali Rosjanie. Z powodu sporów o pieniądze budowa kilkakrotnie była wstrzymywana. Kilka dni temu obie strony doszły jednak do porozumienia i prace ruszyły pełną parą. W połowie przyszłego roku powinny zostać zakończone i elektrownia będzie mogła rozpocząć produkcję energii. – Rosja nie musi się obawiać protestów. Zawsze może się powołać na ostatni amerykański raport, według którego program atomowy Iranu nie stanowi zagrożenia. Ten dokument znacznie ułatwił im to przedsięwzięcie – mówi „Rz” izraelski ekspert ds. Iranu i publicysta Yossi Melman.