– Chińczycy w bardzo szerokim stopniu korzystają z wolności słowa – zapewniał wczoraj chiński minister spraw zagranicznych Yang Jiechi po spotkaniu z szefem brytyjskiej dyplomacji Davidem Millibandem. Podobne deklaracje słyszała w Pekinie kilka dni wcześniej amerykańska sekretarz stanu Condolee-zza Rice.
Zachód ma jednak powody, aby nie wierzyć w zapewnienia o przestrzeganiu praw człowieka w Chinach. W zeszłym tygodniu komuniści postawili przed sądem dysydenta Yang Chunlina, bo prowadził kampanię pod hasłem „Prawa człowieka ważniejsze od igrzysk”.
W styczniu natomiast aresztowano na lotnisku w Pekinie Jirabayariina Soyolta, który w 1981 roku kierował studenckim ruchem walczącym o prawa mongolskiej mniejszości. Reżimowi nie przeszkadzało, że Soyolt od połowy lat 90. przebywał na emigracji i dostał obywatelstwo Mongolii. Amerykańska organizacja International Campaign for Tibet opublikowała też wczoraj raport, z którego wynika, że budowa kolei do Tybetu pomaga Chińczykom skuteczniej wynaradawiać Tybetańczyków.
Amerykański Kongres ost- rzegł w tym tygodniu, że nie będzie bezczynnie patrzeć, jak Pekin łamie obietnicę złagodzenia dyktatury złożoną tuż po przyznaniu Chinom prawa do organizacji olimpiady. – W czasie igrzysk na pewno nie będziemy milczeć – ostrzegł republikański senator Ed Royce. Presję na Chiny zamierza też zwiększyć Polska. – Walka o demokrację i prawa człowieka to najważniejszy element naszego wizerunku za granicą. Będę więc zachęcał szefa MSZ i premiera, abyśmy wykorzystali okazję i bardziej pryncypialnie stawiali kwestię praw człowieka – mówi „Rzeczpospolitej” wiceminister spraw zagranicznych Ryszard Schnepf.
Chińskie władze są poważnie zaniepokojone wizją międzynarodowych apeli i protestów, które mogą przyćmić igrzyska. Olimpiada ma się bowiem stać wielkim propagandowym sukcesem. Dzięki niej Chiny chcą przekonać świat, że są mocarstwem i nie tylko trzeba się z nimi liczyć, ale też warto je szanować. Aby uspokoić nastroje za granicą, komunistyczne władze zgodziły się wznowić zawieszone od 2004 roku rozmowy z USA na temat praw człowieka.
Chiny są oskarżane nie tylko o tłumienie demokracji u siebie, lecz także o wspieranie reżimów w Birmie, Korei Północnej i Sudanie. Kilka dni temu świat obiegła wiadomość, że słynny reżyser Steven Spielberg zrezygnował z funkcji doradcy artystycznego olimpiady. – Chiny robią za mało, aby zakończyć rozlew krwi w sudańskim Darfurze – stwierdził reżyser. Wiele organizacji praw człowieka zaapelowało wtedy o bojkot igrzysk.
Zdaniem specjalistki ds. Chin z brytyjskiego instytutu spraw międzynarodowych Chatham House w Londynie Zachód ma teraz niepowtarzalną okazję wywarcia presji na Pekin.
– Ten reżim będzie się zmieniał, jeśli będzie czuł, że leży to w jego interesie. A teraz decyduje się kwestia, jaki wizerunek będą miały Chiny w świecie na długie lata – mówi Yiyi Lu. Uważa, że międzynarodowe naciski przyniosły już pozytywne zmiany. – Chiny uznały, że wizerunek kraju, w którym za byle co dostaje się karę śmierci, odbija się negatywnie na kontaktach handlowych. Dlatego postanowiły zaostrzyć zasady wykonywania takich wyroków – mówi Lu.
[ramka]www
Strona Kampanii w Obronie Tybetu
[link=http://www.savetibet.org]www.savetibet.org[/link][/ramka]