Różnica między tarczą antykryzysową polską a chińską jest taka, że chińska zawiera pakiet narzędzi wspierających eksport. W Polsce wsparcia dla eksporterów niestety nie przewidziano. Stało się tak, mimo że wiele branż opartych o eksport m.in. motoryzacja i meblarstwo, o to głośno postulowało. Polscy eksporterzy mogą tylko przyglądać się temu co się dzieje za granicą, a w Chinach w szczególności.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus wstrzymał eksport polskich mebli
Trzy filary pomocy
Chiński rząd zdecydował o jak najszybszym wyprowadzeniu kraju z zapaści gospodarczej w jakiej znalazł się on wskutek epidemii koronawirusa. Od 20 marca br. obowiązuje program wsparcia eksportu dla chińskich firm. Jest on nadzwyczaj prosty. Zakłada on, że dla 1464 produktów ustalono dwa rabaty podatkowe. Dla 1084 produktów zastosowano obniżkę w wysokości 13 proc., a dla 380 produktów – 9 proc.
CZYTAJ TAKŻE: Ochrona dla eksporterów przed skutkami pandemii koronawirusa
Ponadto, rząd (a dokładnie sam premier Li Keqiang) nakazał, aby odprawa celna chińskich towarów eksportowych oraz tych z importu ważnych dla chińskiej gospodarki, była szybsza niż dotychczas.
To jednak nie wszystko. Wolną rękę dostały również lokalne rządy. Przykładowo władze Szanghaju, dla przedsiębiorstw zlokalizowanych w mieście oraz w jego granicach, przygotowały własny program wsparcia eksportu.
Skutki koronawirusa
Takiego załamania w chińskiej gospodarce nie było nigdy. Nawet podczas pierwszej epidemii SARS w 2003 r. czy też kryzysu finansowego z 2008 r. Jak głęboki wstrząs nastąpił w chińskiej gospodarce, najlepiej widać po danych. Chińskie Państwowe Biuro Statystyczne podało, że na 41 kategorii statystycznych chińskich branż przemysłu wskutek epidemii koronawirus w okresie styczeń-luty 2020 r., w porównaniu rok do roku, tylko 3 nie poniosły strat, a wręcz zarobiły. Te które zarobiły to: przemysł tytoniowy – 31,5 proc., wydobycie ropy i gazu – 23,7 proc., przetwórstwo produktów rolnych – 2,2 proc. Reszta branż poniosła kilkudziesięcioprocentowe (a w niektórych nawet ponadstuprocentowe) straty.
CZYTAJ TAKŻE: Soroczyński: koronawirus już źle wpływa na nasz eksport i import
Nie dziwi więc to, że chiński rząd w błyskawicznym tempie przygotował pakiet proeksportowy. 10 marca br. chiński premier Li Keqiang podczas posiedzenia rządu (Rady Państwowej) powiedział, że należy opracować i wprowadzić w jak najkrótszym terminie narzędzia wspierające eksport oraz inwestycje w kraju. Już 17 marca chińskie ministerstwo finansów opublikowało program ulg fiskalnych dla eksporterów z informacją, że rabaty podatkowe wchodzą w życie od 20 marca br. I one już obowiązują.
Mechanizm programu rabatowego
Idea wprowadzonych już ulg podatkowych oraz celnych jest prosta. Opiera się na dwóch założeniach. Pierwsze to zapewnienie natychmiastowej ulgi przedsiębiorstwom handlowym. Drugim warunkiem jest to, że państwo zwróci w gotówce te 13 lub 9 proc. zapłaconego podatku. Z tym, że w pierwszym etapie firmy dostają a conto. Dopiero w kolejnych miesiącach będą się rozliczać zgodnie z tym, jak stanowi chińskie prawo podatkowe i celne czyli w ramach comiesięcznych deklaracji podatkowych i na ich podstawie będzie zwrot pieniędzy.
Chiny są największym eksporterem świata. Źródło: Adobe Stock
Pomoc dla wszystkich eksporterów
Powyższe ulgi podatkowe otrzymuje każda chińska firma bez względu na wielkość i formę organizacyjno-prawną. Warunkiem jest, aby była eksporterem (posiada licencję eksportową i zezwolenie na działalność i taką prowadziła przed dniem wprowadzenia ulg oraz posiada inne dokumenty uprawniające do eksportu). Ważne jest to, że nie musi ona składać dokumentów do lokalnych urzędów o przyznanie ulgi. Zniżkę, 9 lub 13 proc., dostaje z mocy prawa, jeśli jest zarejestrowanym działającym eksporterem. Chodzi o to, aby firmy nie traciły czasu na biurokrację.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Skutki dla chińskich firm
Choć program rabatów podatkowych skierowany jest przede wszystkim do przedsiębiorstw chińskich to z przyjętej regulacji mogą skorzystać również działające w Chinach firmy zagraniczne. Różnica jest taka, że dla nich nie przewidziano rabatu z mocy prawa. Muszą wystąpić z odpowiednim wnioskiem do władz ze względu na siedzibę firmy (oddziału).
Ulga na sedes lub kwiaty
Analiza dla jakich kategorii produktów ustalono rabat w wysokości 9 lub 13 proc. prowadzi do następujących wniosków. Wyższy rabat (13 proc.) dotyczy branż, w których chiński przemysł jest dość mocny i zwiększony eksport nie wpłynie na podaż na krajowym rynku. W tej grupie ulgi dotyczą np. urządzeń sanitarnych (porcelanowe: umywalki, sedesy i bidety), produktów petrochemicznych, wyrobów ze stali, skór zwierzęcych oraz skór ze zwierząt futerkowych.
Z kolei dziewięcioprocentowa ulga dotyczy przede wszystkim produktów rolnych. Chodzi np. o: owoce, warzywa, mięso, eksport zwierząt, bawełnę, świeże kwiaty, nasiona.
Z eksportu wyłączono produkty sanitarnej ochrony osobistej. Ma to oczywiście związek z wciąż niewygaszoną w Chinach epidemią koronawirusa.
Kogo w Polsce zabolą chińskie ulgi eksportowe?
Z pewnością w Polsce skutek trzynastoprocentowej ulgi dla chińskich eksporterów odczuje wiele branż. Choćby wspomniana produkcja urządzeń sanitarnych. Krajowi producenci tego rodzaju sprzętu w związku z ograniczeniami działania handlu i braku realnej wizji końca epidemii w Polsce oraz w kontekście chińskiej ulgi, są zmuszeni do przeanalizowania własnych modeli biznesowych oraz handlowych. Chcąc zachować konkurencyjność muszą zanalizować swe krajowe i eksportowe cenniki.
Polscy hodowcy kwiatów również mają się czego obawiać. Ten biznes najczęściej prowadzą przedsiębiorstwa rodzinne. Już obecnie odczuwają negatywne skutki wprowadzonych ograniczeń w handlu w związku z epidemią koronawirusa w naszym kraju. Rzucenie więc przez Chiny, na rynek europejski lub globalny, kwiatów i nasion po cenach konkurencyjnych (9 proc. rabatu podatkowego), niższych niż oferują nasi producenci z pewnością odbije się na ich przychodach.
CZYTAJ TAKŻE: Polski eksport – coraz więcej przeszkód
Futerkowcy też ucierpią
Niewątpliwie negatywnych skutków doświadczą też polscy hodowcy zwierząt futerkowych. Choć nie jest to wielka branża rolna (w praktyce jest to dział specjalny produkcji rolnej), to ma swą światową pozycję. Polska jest trzecim, po Chinach i Danii, producentem skór futerkowych na świecie, w tym szczególnie z norek. W tym przypadku ma miejsce kumulacja niekorzystnych zdarzeń rynkowych. Od kilku lat branżę tę trapi pogłębiający się kryzys, spowodowany odchodzeniem przez klientów od naturalnych futer. Hodowla norek w Polsce spadła z 10 mln sztuk w 2015 r. do 5,25 mln sztuk w 2018 r. Dodatkowy wstrząs wywołała epidemia koronawirusa, która wstrzymała w Europie tegoroczne aukcje skór z uwagi na niemożliwość przyjazdu na nie klientów z Chin. Przyznanie więc trzynastoprocentowej ulgi dla chińskich skór z norek (ale również skór z lisów) z pewnością polskim hodowcom nie pomoże.
Nie należy zapominać, że rabaty podatkowe, 9 i 13 proc., to ulgi od chińskiego rządu. Nikt nie broni chińskim przedsiębiorstwom zastosować dodatkowych rabatów dla klientów. Można być pewnym, że chińscy producenci chcąc zdobyć nowe rynki będą się wykazywać dużą elastycznością, aby pozyskać zamówienia.