Szczególnie czuła na tym punkcie jest Azja. Wiele tamtejszych języków opiera się na tonach i sylabach, dlatego bywa, że wyrazy wyglądają identycznie, a rozróżnić może je tylko delikatna, często trudna do wychwycenia przez zachodnie uszy, zmiana intonacji. Podstawowa wersja chińskiego czyli madaryński ma 4 tony, wariant kantoński 6, a zdarza się, że w niektórych regionach Chin liczba tonów i możliwych kombinacji jest jeszcze większa. W Korei Południowej tonów akurat nie ma, ale jest za to Starbucks.
Nowości z Korei
Według jednej z niedawnych regulacji w tej międzynarodowej sieci kawiarni pracownicy koreańskich lokali muszą posługiwać się angielskimi pseudonimami zamiast nazwami stanowisk w firmie. Zamiast kierownika czy managera średniego szczebla można teraz trafić na „ziarenko" albo „świeżego". Manager ds. PR Starbucksa w Korei Południowej, Park Han-jo zapewnia, że dzięki temu można stworzyć o wiele bardziej przyjazne dla pracowników środowisko. Powstaje tzw. horyzontalna kultura nazw. Czyli zapewniająca równorzędność dla wszystkich.
Kilka lat temu po podobne rozwiązanie sięgnęła koreańska firma telekomunkacyjna KT Corp. Zrezygnowano z oficjalnych tytułów związanych z zajmowanym stanowiskiem na rzecz wspominianej struktury horyzontalnej. Po pewnym czasie przywrócono poprzedni porządek, przy pełnym wsparciu pracowników, którzy źle czuli się w nowych realiach. Nowość od Starbucksa jest o tyle interesująca i wprowadzana na większą skalę, ponieważ w Seulu znajduje się najwięcej kawiarni tej sieci na świecie. Eksperyment odbędzie się zatem na szeroką skalę.
Oraz na linii USA-Chiny
Kolejny przykład kreatywnego wykorzystania nazw dotyczy Chin. Konkretnie ambasady tego państwa w Waszyngtonie. Obecnie budynek chińskich dyplomatów znajduje się pod politycznie poprawnym adresem 3505 International Place, ale Kongres będzie wkrótce głosował nad jego przemianowaniem na ulicę Liu Xiaobo. Osobie nieznającej chińskich realiów powinno wydawać się to zmianą na dobre, w końcu chińsko brzmiące imię i nazwisko pasuje do placówki dyplmoatycznej z tego kraju, jednak Xiaobo to polityczny dysydent, laureat pokojowego Nobla z 2010 roku.
Zmiana nazwy może stanowić prztyczek w nos chińskich polityków. Azja Południowo-Wschodnia, w szczególności Wietnam, Filipiny i Japonia doświadczają wielu nieprzyjemnych gestów, militarnych demonstracji siły i coraz bardziej niepokojących komentarzy ze strony Pekinu. USA wspiera swoich azjatyckich sojuszników i takim, z pozoru niewinnym, gestem chce zmusić Chiny do zastanowienia. Fragment o zmianie nazwy ulicy należy do tekstu poprawki planowanej w ustawie budżetowej na 2015 rok. Ulica od frontu chińskiej ambasady w Waszyngtonie należy do amerykańskiego państwa, dlatego zmiana nazwy może być formalnością. Wydarzenie nie byłoby do tego precedensem, ponieważ w przeszłości przemianowywanie ulic była dla Stanów Zjednoczonych jednym z narzędzi wspierania ważnych politycznych więźniów i dysydentów. W 1984 roku ulicę, na której znajdowała się ambasada ówczesnego ZSRR, nazwano na cześć Andrieja Sacharowa, a nowojorski zaułek w pobliżu konsulatu RPA zadedykowano pamięci Nelsona i Winnie Mandeli.
W odwecie chiński internet zawrzał, a jego użytkownicy zastanawiają się nad odpowiednią ripostą pod adresem Stanów Zjednoczonych. Najczęściej padają propozycje ulicy Edwarda Snowdena albo 911 Osamy bin Ladena. W taki sposób można toczyć walkę na nazwy, mimo iż w końcu dotyczą tego samego miejsca.