Coraz częściej dzieje się tak w Chinach. Miejsca pod kwatery cmentarne jest coraz mniej, każdy grób staje się przez to droższy i nie każdego stać na taką inwestycję. Zmarłych pochować jakoś trzeba, dlatego w ostatnim czasie wyjściem z tej sytuacji staje się pochówek w morzu.
Grzebano tak wiele znanych osób
W praktyce oznacza to wrzucenie prochów zmarłego do morza. Tak pochowano dotychczas kilkoro znanych ludzi: Alfreda Hitchcocka, Rocka Hudsona, Edmunda Hillary'ego, Janis Joplin, a także Osamę Bin Ladena. Tego ostatniego ze względu na to, by jego grób nie stał się miejscem pielgrzymek terrorystów. Cała reszta wymienionych postaci oraz wiele innych znanych i mniej znanych decydowała się na taki pochówek ze względów symbolicznych. W Chinach starzejące się społeczeństwo w połączeniu ze wspomnianymi podwyżkami na cmentarzach morze staje się naturalnym miejscem do umieszczenia prochów zmarłych.
Jest to wyjście tańsze, ale takiej tradycji w Chinach wcześniej nie było. Rodziny przełamują zasady wytyczone przez wieki konfucjanizmu oraz feng shui i udają się z urnami wypełnionymi prochami bliskich, którzy odeszli, nad wodę. Według statystyk przez ostanie 23 lata pochowano tak 28 tys. osób. Pozwoliło to zaoszczędzić 8,3 hektarów powierzchni cmentarnej. Liczba morskich pogrzebów rośnie z roku na rok.
Morski pogrzeb to duża oszczędność
Organizuje się w tym celu specjalne rejsy po dużych rzekach, np. po Jangcy. Na typowym promie mieści się ok. 250 osób, jednemu zmarłemu może towarzyszyć sześcioro członków rodziny. Takie ceremonie organizuje się w Pekinie, Qingdao, Tianjinie i Szanghaju. Rząd wspiera morskie cmentarze dając na nie rodzinom dofinansowanie w wysokości 320 dolarów i darmowy rejs promem. Dla porównania pochówek zgodny z tradycją może kosztować od 6,5 do 80 tys. dolarów. W mieście Kanton można dostać 160 dolarów wsparcia, w miastach Shaoxing i Wenzhou zapomogi sięgają odpowiednio 800 i 1290 dolarów. Na wolną kwaterę na tradycyjnym cmentarzu można czekać nawet do dwóch lat, a starzejące się społeczeństwo chińskie nie pomaga w odwróceniu tego trendu. W 2011 roku zmarło 9,6 mln Chińczyków, a szacunki zakładają 20 mln zgonów rocznie do 2025 roku. Chińskie ministerstwo administracji cywilnej zakłada, że w większości prowincji miejsca na cmentarzach skończą się w przeciągu najbliższych 10 lat. W niektórych miejscach, jak w Shanxi, Szantung i Guangdong cmentarze zapełnią się w ciągu 5 lat.
Rozrzucanie prochów nad wodą zmienia także tradycję grobów rodzinnych. Członkowie jednej rodziny mogą być pochowani w taki sposób w kilku różnych miejscach, ze względu na spore oszczędności. Pogrzeb staje się wydarzenie, do którego można podejść coraz bardziej ekonomicznie. Zapracowani młodzi ludzie nie muszą chodzić na cmentarz, by odwiedzić grób rodziców czy dziadków. Można zrobić sobie ołtarzyk w domu i przenieść wszelkie wymagane ceremonie do własnego mieszkania. To także znaczna oszczędność czasu, którą mogą żyjącym zafundować zmarli. Umieranie w Chinach staje się coraz bardziej pragmatyczne.