Kelud, wulkan uważany za jeden z najbardziej niebezpiecznych na tej najgęściej zaludnionej indonezyjskiej wyspie, wybuchł w nocy. Wtedy też zginęły dwie osoby - ich domy zawaliły się pod ciężarem gruzu i popiołów.
Wybuch wulkanu spowodował zamknięcie trzech międzynarodowych lotnisk.
Strumienie lawy znalazły się w odległości 130 kilometrów od popularnego hotelu w Surabaya, drugim co do wielkości mieście Jawy, słup ognia i popiołów sięgał 17 kilometrów, a odłamki skał spadły w odległości 15 kilometrów od krateru.
Rzecznik indonezyjskiej agencji do spraw katastrof, Sutopo Purwo Nugroho, powiedział, że ewakuowano ponad 200 tysięcy osób z 36 wiosek na wschodzie Jawy. Ewakuowano także mieszkańców Kediri, tętniącego życiem miasta oddalonego 30 kilometrów od wulkanu.
Naukowcy rejestrują jeszcze niewielkie erupcje wulkanu, który niepokoił swoim zachowaniem od kilku tygodni, ale nie spodziewają się już dużego wybuchu.
Kelud, góra o wysokości 1731 m, od 1500 roku spowodowała śmierć ponad 15 tysięcy osób, w tym około 10 tysięcy zginęło podczas potężnej erupcji w 1568 roku. Kolejny, w 1919 roku spowodował śmierć 5 tysięcy.
Ostatni poważny wybuch tego wulkanu zarejestrowano w 1990 roku. Duszące dymy i lawa zabiły wtedy ponad 30 osób i setki raniły.
Kelud jest jednym z około 130 aktywnych wulkanów w Indonezji, położonego w tzw. Pierścieniu Ognia - pasie aktywności sejsmicznej wokół basenu Oceanu Spokojnego.
Wybuch wulkanu Kelud