Kiedy na zdjęciach satelitarnych Zatoki Bengalskiej wyłoniły się wirujące z prędkością ponad 200 km na godzinę języki tajfunu Phailin, okazało się, że zajmują większy obszar niż terytorium Francji. Było jasne, że żywioł uderzy z siłą znacznie większą niż Odisha w 1999 r., który zabił 10 tys. ludzi i uchodził za największy z zarejestrowanych dotąd na Oceanie Indyjskim.
W Azji trwa właśnie sezon tajfunów. Od początku roku odnotowano ich już ponad 30., a straty przez nie spowodowane przekraczają 7 mld dol. i są najwyższe od wielu lat.
Phailin, który powodował zniszczenia w Tajlandii, Birmie i Nepalu, uderzając jednak w ubiegłym tygodniu z największą siłą we wschodnie wybrzeże Indii zabił – nie dziesiątki tysięcy ludzi, jak prawie tak samo duże tajfuny przed laty – a jedynie 17 osób .
Kolejnych 12 zginęło na północy Filipin, gdy w piątek i sobotę uderzył tam Nari. Tajfun Wipha, który nawiedził wczoraj aglomerację Tokio zamieszkaną przez 30 mln ludzi, zabił 13 osób, a około 50 uznano za zaginione.
Nie jest jasne, jakie żniwo zebrał tajfun Fitow. Władze Chin, na początku października uprzedzone o zbliżaniu się żywiołu, zażądały powrotu do portów 65 rybackich łodzi i ewakuowały łącznie 750 tys. ludzi z zagrożonych prowincji Zhejiang i Fujian. Towarzyszące Fitow potężne powodzie sprawiły, że dobytek straciło 6,3 mln ludzi, a straty szacowane są na 1,1 mld dol., ale zginęło – wedle oficjalnych informacji podanych przez władze – łącznie zaledwie siedem osób, a cztery uznawane są za zaginione. Nieoficjalne dane, pojawiające się na chińskich forach, mówią o kilkudziesięciu zabitych.
Masowe ewakuacje
W ostatnich latach, gdy azjatyckie tajfuny były znacznie słabsze i było ich mniej (straty liczono w setkach tysięcy dolarów w skali całego kontynentu) ginęło podczas całego sezonu średnio około 2 tys. ludzi. W tym sezonie, nie tylko wyjątkowo silnych tajfunów, ale też towarzyszących im wielkich powodzi, ze statystyk wynika, że śmierć poniosło około 320 osób.
Jak udało się uniknąć wielkich tragedii? W zdecydowanej większości przypadków władze postawiły na działania prewencyjne – na systemy wczesnego ostrzegania i ewakuację.
W Indiach zadziałało m.in. ostrzeganie mieszkańców za pomocą wiadomości rozsyłanych na telefony komórkowe. Rząd do pomocy w ewakuacji wysłał też bardzo szybko armię. – Ludzie narzekali, że nie wiedzą, co się wydarzy, ale władze zmuszały ich do opuszczenia domów – mówił K. Baliah, przedstawiciel lokalnych władz w Srikakulam w stanie Andhra Pradesh.
W parze z biedą
Zmiana sposobu reagowania na zagrożenie może mieć niespodziewane konsekwencje. Jak wynika bowiem z badań opublikowanych właśnie przez brytyjski Overseas Development Institute, bieda i klęski żywiołowe są ze sobą ściśle powiązane.
Jako przykład autorzy raportu podają m.in. cyklon Nargis, który w 2008 r. zabił w Birmie 138 tys. ludzi, podczas gdy huragan Gustaw o podobnej sile – 153 osoby na Karaibach i w USA. Z dokumentu wynika, że tam, gdzie na ludzi silniej oddziałują żywioły – jak np. na permanentnie zagrożonych suszą rolniczych terenach Etiopii czy nawiedzanym przez huragany stanie Andhra Pradesh – bieda w zestawie z klęskami determinuje osłabienie zdrowia oraz niższe dochody.
– Często słyszymy, że zły stan zdrowia jest najważniejszym powodem ubożenia – mówi Tom Mitchell, dyrektor ds. zmian klimatycznych ODI, dodając, że Zachód tych związków nie brał pod uwagę, a przez to wiele funduszy na walkę z biedą było marnotrawionych. Kolejnym czynnikiem – zauważa naukowiec – jest to, iż często pieniądze zmierzają do poszkodowanych po katastrofie, a nie po to, by jej zapobiegać. – Tajfun Phailin w Indiach to dobry przykład. Sam fakt, że tak mało ludzi zginęło sprawia, że szanse na pomoc w odbudowie są dość niewielkie – twierdzi Mitchell.
Tymczasem do 2030 r. narażonych na ekstremalne zjawiska związane z pogodą będzie co najmniej 325 mln ludzi z 49 państw.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, a.kaźmierska@rp.pl