W całej sprawie nic nie jest jasne poza tym, że ambasador Kazachstanu udał się 27 maja do włoskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z kazachskim nakazem aresztowania Muchtara Abliazowa i wskazał willę pod Rzymem, w której ten mieszka z rodziną.
Nazajutrz o świcie 50 uzbrojonych agentów zrobiło tam rewizję. Abliazowa nie znaleźli, ale uznali, że jego żona Alma Szalabejewa i sześcioletnia córka legitymują się fałszywym paszportem. Choć był prawdziwy, umieszczono je w ośrodku dla nielegalnych uchodźców. Pod wnioskiem o ekspulsję błyskawicznie podpisało się czterech sędziów i 48 godzin później włoska policja, zdając sobie doskonale sprawę, że Szalabajewa posiada azyl polityczny i prawo pobytu w Wielkiej Brytanii, umieściła ją wraz z córką na pokładzie podstawionego przez kazachskie władze samolotu do Astany. Było to najszybsze w historii Włoch wydalenie z ośrodka dla nielegalnych przybyszy. Zwykle takie sprawy toczą się miesiącami.
Posypały się protesty. We wtorek wieczorem wicepremier i minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano przedstawił w obu izbach parlamentu wyniki śledztwa w tej sprawie, ale nikogo nie przekonał, bo trudno uwierzyć w zbieg aż tylu nieszczęśliwych okoliczności i totalny paraliż informacyjny między ministerstwami i policją. Sprawą zajmie się prokuratura.
Okoliczności sprawy opisał dziennik „Libero". Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oświadczyło, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Gdy jednak o aferze zrobiło się głośno, włoski rząd w ubiegły piątek, a więc po upływie pięciu tygodni, na specjalnym posiedzeniu zmienił zdanie, uznając, że zatrzymanie Szalabajewej i córki było nielegalne. Nakaz ekspulsji został cofnięty i rząd poinformował, że Alma Szalabajewa wraz z córką mogą w każdej chwili wrócić do Włoch. Będzie to jednak bardzo trudne. Kobieta przebywa w Astanie na wolności, ale czeka ją dęty proces o skorumpowanie urzędników państwowych. Wyrok nietrudno przewidzieć, skoro obaj urzędnicy już odsiadują karę dziewięciu lat więzienia. W ten sposób Szalabajewa wraz z córką stały się zakładniczkami brudnej wojny reżimu prezydenta Nursułtana Nazarbajewa z Abliazowem, byłym członkiem kliki, która rządzi Kazachstanem.
Abliazow, przedstawiany we włoskich mediach jako czempion walki o demokrację i prawa człowieka, w Kazachstanie był szefem wielkiej firmy energetycznej. Równocześnie został ministrem ds. energetyki (sic). Potem szefował największemu kazachskiemu bankowi.
Kłopoty się zaczęły, gdy w 2001 r. zaczął tworzyć partię opozycyjną. Dostał wyrok sześciu lat więzienia, ale na skutek protestów zagranicy został zwolniony. Schronił się w Moskwie, ale w 2005 r. pogodził się z Nazarbajewem i wrócił do Astany, by prezesować bankowi BTA. Oskarżony o oszustwa w 2009 r. zbiegł do Wielkiej Brytanii. Otrzymał tam azyl polityczny, ale niezależny brytyjski sąd skazał go w ubiegłym roku na zwrot zagarniętego bankowi miliarda dolarów i 18 miesięcy więzienia. Wówczas przybył do Włoch.
Włoskie media podkreślają, że Alfano w parlamencie starał się mętnie tłumaczyć, co się stało, ale nie wyjaśnił dlaczego. Wskazują, że włoski kolos energetyczny ENI ma miliardowe interesy w Kazachstanie, a Nazarbajew jest w świetnych stosunkach z Berlusconim. Poza tym doradza mu były premier Włoch i szef Komisji Europejskiej Romano Prodi, podobnie jak Tony Blair i Aleksander Kwaśniewski.
Włoski MSZ (po upływie sześciu tygodni) wezwał po odbiór noty protestacyjnej ambasadora Kazachstanu, sugerując, że oszukał włoskie władze. Ambasador odpowiedział, że teraz nie ma czasu, bo jest na wakacjach.
—Piotr Kowalczuk z Rzymu