Czyżby chwała Arkabaza na ciebie przeszła?..... Zauważają wszyscy podobieństwo pomiędzy wami. Tworzycie podstawy wszelkiego bytu — to wyjątki z kolejnego panegiryku na cześć prezydenta opublikowanego niedawno w dzienniku „Centralnyj Turkmenistan". Autorką jest znana poetka Gozel Szaguliewa, która nie szczędzi swego talentu aby rozsławiać imię Arkabaza czyli Opiekuna. To przydomek prezydenta Gurbanguły Berdimuhammedowa. Wiersz został oficjalnie poświęcony Akhanowi, ogierowi prezydenta. Zna go cały naród tak jak i nową zabawkę Opiekuna jaką jest bugatii veyron, najszybszy samochód świata nabyty przez prezydenta za równowartość 4 mln. zł.

Gurbanguła Berdimuhammedow nigdy nie słynął z nadmiernej skromności. Jednak po wygranych niedawno wyborach przyjmuje hołdy przypominające najlepsze lata Saparmurada Nijazowa, zmarłego w 2006 roku prezydenta noszącego oficjalny przydomek Turkmenbaszy, czyli ojca wszystkich Turkmenów. Podobizna Arkabaza pojawiła się już dawno na etykietkach butelek najlepszej wódki, zastępując wizerunek Turkmenbaszy. Niedawno zbudowany meczet na dwa tysiące wiernych nosi już także imię obecnego prezydenta, podobnie jak to było w zwyczaju za dawnych czasów. Traktat prezydenta na temat znaczenia konia w kulturze Turkmenów został przetłumaczony na kilka języków. Spełnia podobną rolę do słynnego dzieła prezydenta Saparmurada Nijazowa „Ruhname", będącą swoistą biblią Turkmenów oraz przedmiotem wykładów w szkołach i na uniwersytetach.

Wszystko wskazuje na to, że Berdymuhammedow wprowadza na powrót kult jednostki. — Moim zdaniem nie jest to kult na miarę Nijazowa — zwraca uwagę „Rz" Jelena Jacenko, szefowa moskiewskiego instytutu Nasledije Ewroazji. Jej zdaniem prezydent Berdihammedow, wybrany w lutym tego roku na drugą kadencję, cieszy się autentyczną popularnością obywateli, którzy nie mają w swej większości nic przeciwko systemowi osobistej władzy prezydenckiej. Turkmeni są społecznością w której przywódca spełniał tradycyjnie nie tylko rolę kluczową ale też był otaczany szczególnym poważaniem i czcią.

Jednak Saparmurad Nijazow doprowadził cały system do absurdu likwidując z zapałem wszelkie przejawy obcej kultury. Cyrk, opera, teatry i kina zostały praktycznie zakazane. Zamknięte zostały biblioteki nie mówić już o reformie kalendarza w postaci nadania miesiącom nowym nazw pochodzących od imion członków rodziny Nijazowa. Wszystko w imię budowania tożsamości narodowej nadwyrężonej przez dziesięciolecia sowietyzacji. Następca Nijazowa przywrócił dawne nazwy, unieważnił dekrety dotyczące teatru i opery. Co więcej w kraju działa już nawet internet. Rząd wysupłał nawet równowartość 13 mln. euro na budowę cyrku w Aszhabadzie. — Kraj się zmienia w szybkim tempie. Powstają autostrady, ciekawe architektonicznie budowle wznoszone przez zagraniczne firmy a jeden z projektów przewiduje zasadzenie lasu złożonego z 60 mln. drzew— mówi Jelena Jacenko. Obywatele to doceniają i nie mają zbytnich pretensji, że zmiany postępują zbyt wolno. Turkmenistan żyje z eksportu gazu i ropy. Wpływy z tego tytułu stanowią trzy czwarte PKB, który rośnie w ogromnym tempie sięgającym dziesięciu procent rocznie. W roku ubiegłym PKB na jednego obywatela wzrósł z 4,5 tys. dol do 7,8 tys. Prezydent Gurbanguła Berdimuhammedow zapewnia swych obywateli, że za kilka lat Turkmenistan będzie oazą dobrobytu w Azji Centralnej. W takich warunkach na dalszy plan schodzą wszystkie inne problemy. —Nie ma żadnych nadziei na liberalizację systemu władzy. Berdimuhammedow poluzował trochę stary system ale na tym sprawa się kończy — zapewnia Marek Matusiak z Ośrodka Badań Wschodnich.