Jak się dowiadujemy, w ostatnią środę do ambasady Kazachstanu w Warszawie trafiło dziewięć paszportów – i tylu właśnie nauczycieli wyjedzie. To o wiele mniej niż np. w 1995 r., kiedy było ich tam 40, ale istniała groźba, że nie pojedzie nikt.
To efekt braku odpowiedniego porozumienia międzyrządowego, które wygasło w 2002 r. Zdaniem strony polskiej winę za brak nowej umowy ponosi Astana. Kazachowie widzą to jednak inaczej.
Jak się nieoficjalnie dowiedziała „Rz", pierwotną wersję umowy – która dotyczy nie tylko nauczycieli, ale w ogóle współpracy oświatowej i naukowej – przygotowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. I nad tym projektem pracowano, gdy niespodziewanie pojawił się inny, autorstwa Ministerstwa Edukacji Narodowej. Po krótkim okresie konsternacji został jednak wycofany.
Zdaniem strony kazachskiej wiosną polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych niespodziewanie przedstawiło kolejny projekt.
Inaczej widzi to nasz MSZ. – W wyniku braku zdecydowanej woli zawarcia porozumienia przez stronę kazachstańską oraz ze względu na wagę sprawy oświaty polskiej w Kazachstanie w kwietniu br. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podjęło decyzję o przejęciu od MEN i MNiSW negocjacji. Jednym z powodów była także potrzeba skoordynowania wspólnych działań resortów – powiedziano nam w MSZ. Zdaniem resortu jedyne, co w projekcie zmieniono, to tytuł, który aktualnie brzmi „Porozumienie między rządem Rzeczypospolitej Polskiej a rządem Republiki Kazachstanu o współpracy w dziedzinie oświaty i szkolnictwa wyższego".
Inaczej twierdzi Astana. Jej zdaniem strona polska przedstawiła nowe propozycje, które dotyczyły m.in. kwestii finansowych. Polscy nauczyciele są bowiem zatrudniani przez kazachski resort oświaty – i to on płaci im pensje według stawek przewidzianych dla nauczycieli kazachskich. Niestety, trudno o jakiekolwiek szczegóły zarówno w kwestii historii negocjacji, jak i obecnego ich stanu.
Wizy dla polskich nauczycieli zostały więc przyznane w trybie szczególnym, co się powtarza co rok. Tyle że według Kazachów tym razem polskie propozycje co do liczby pedagogów i miejsc ich pracy zostały złożone zdecydowanie za późno, bo dopiero w sierpniu. I to opóźniło wyjazd.
Nasi rodacy są rozrzuceni po kraju – od metropolii Ałma Aty na południu, poprzez stołeczną Astanę, Kokczetaw, wioski północnego Kazachstanu, po Pietropawłowsk. Pilnie potrzebują nauki języka polskiego m.in. ze względu na chęć uzyskania Karty Polaka. Innym powodem jest chęć zgłaszania się do repatriacji, która bardzo powoli, ale jednak postępuje.
Miejscowych pedagogów uczących polskiego jest wciąż mało, a Polacy – którzy od 1936 do 1956 r. traktowani byli jak zesłańcy-więźniowie – przeważnie nie znają języka przodków. Przygotowywana umowa ma też dotyczyć kształcenia Kazachów w Polsce, a zainteresowanie nauką w naszym kraju rośnie.