Taki jest efekt starć pomiędzy żyjącymi w Oszu Kirgizami i Uzbekami. Spośród 243 tys. mieszkańców miasta ci pierwsi stanowią 66,5 proc., a drudzy – 24 proc.
Niewykluczone, że liczba ofiar będzie o wiele większa. Uzbecy zanoszą bowiem ciała swych bliskich do domów i o ich zgonie informują władze dopiero po zachodzie słońca.
Do szczególnie ostrych walk doszło w nocy z czwartku na piątek w dzielnicy Czeremuszki. Sytuacja była tym bardziej dramatyczna, że w centrum Czeremuszek znajduje się miejski szpital położniczy. Płonęły samochody, sklepy i restauracje. Po ulicach krążyły bandy mężczyzn uzbrojonych w pałki i noże, a nawet broń palną.
– Straż pożarna nie jest w stanie reagować na wszystkie wezwania – cytował mieszkańca Oszu portal Newsru.com.
Milicja i wojska MSW kilkakrotnie usiłowały przerwać walki między zwaśnionymi sąsiadami z jednej dzielnicy. W mieście pojawiły się transportery opancerzone, ale wciąż krążyły sprzeczne informacje o tym, czy siłom bezpieczeństwa udało się przejąć kontrolę nad dzielnicą. Po południu było pewne, że milicjanci kontrolują centrum Oszu. Nad Czeremuszkami unosiły się kłęby czarnego dymu.
W piątek od rana do Oszu docierały duże grupy ludzi z sąsiednich rejonów. Wchodzili do miasta, mimo iż na ulicach ustawiono liczne posterunki. Do liczącego około 2 tysięcy osób tłumu z rejonu ałajskiego przemówił p.o. ministra obrony Ismaił Isakow, wzywając do rozejścia się. Nikt go jednak nie posłuchał.
Rząd tymczasowy Kirgizji wprowadził godzinę policyjną, najpierw od 20, a potem od 18 do 6 – w samym Oszu, a także w sąsiednich rejonach. W sporej części miasta nie ma elektryczności i gazu. Nie funkcjonuje większość sklepów i bazarów.
Według wicepremiera Temira Sarijewa jest kilka powodów, dla których konflikt w Oszu się nasilił. – Po pierwsze spór istnieje od dawna i ma swoją historię. Po drugie ludzie poczuli się wolni. Po trzecie są osoby zainteresowane destabilizacją sytuacji – mówił.
P.o. prezydenta Roza Otunbajewa (urodzona w Oszu) jest przekonana, że to efekt celowego działania przeciwników nowych władz. W orędziu do narodu oświadczyła, że trzeba „za wszelką cenę” zachować pokój w Kirgizji.
Pojawiają się sugestie, że rząd powinien poprosić o pomoc Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), której Kirgizja jest członkiem. ODKB pozostaje pod faktyczną kontrolą Rosji, . – Jeśli nie poprosimy o pomoc, konflikt może ogarnąć całą republikę i doprowadzić do rozpadu państwa – mówił kirgiski politolog Toktoguł Kakczekiejew. Na razie jednak rząd tymczasowy przekonuje, że opanuje sytuację w kraju własnymi siłami. W kirgiskiej stolicy, Biszkeku, już formują się grupy ochotników, którzy chcą jechać na południe kraju i „zrobić tam porządek”.