– Haram, ten meczet jest haram – wyszeptała publicystka „Yemen Times”. „Haram” w prawie muzułmańskim oznacza czyny i rzeczy zakazane. Nieczyste. Karalne. Jak alkohol. W przeciwieństwie do rzeczy dozwolonych – „halal”.
Nowy meczet w stołecznej Sanie, noszący imię prezydenta Alego Abda Allaha al Saleha, wybranego w 2006 roku na kolejną siedmioletnią kadencję, został oficjalnie oddany do użytku w listopadzie 2008 r. Może pomieścić 44 tysiące wiernych, ma oddzielną część dla kobiet. Sześć 100-metrowych minaretów i pięć okazałych kopuł widać z daleka. Kosztował 60 milionów dolarów.
[wyimek]Bogaci są bogaci w znacznej mierze dzięki przemytowi. Broni, alkoholu, żywności. I ludzi[/wyimek]
Rozmawiałam z wieloma ludźmi, ale jeszcze nie trafiłam na kogoś, kto był w środku. Dziennikarze „Yemen Times”, których redakcja mieści się nieopodal meczetu, wręcz zdziwieni pytaniem powtarzali: „Przecież to jest haram”.
[srodtytul]Wiatr w oczy[/srodtytul]
Jemen to państwo bez infrastruktury, bezrobocie przekracza tu 40 proc., a 43 proc. populacji żyje poniżej granicy ubóstwa. Dostęp do podstawowej opieki medycznej ma niespełna połowa Jemeńczyków.
Przeciętnie na jedną kobietę wypada ponad sześcioro dzieci, a umieralność niemowląt i matek w połogu należy do najwyższych na świecie. Dwie trzecie kobiet i jedna trzecia mężczyzn nie potrafi czytać i pisać. To tu trafiają uchodźcy z afrykańskiego brzegu Zatoki Adeńskiej – z Somalii, kraju bez władzy centralnej od 1991 roku. Liczby uchodźców nie sposób oszacować – jemeńskie źródła mówią o 750 tysiącach, chociaż oficjalnie zarejestrowanych jest 90 tysięcy. Stale napływają nowi. Chcą się przedostać do sąsiedniej i bogatej Arabii Saudyjskiej, zdecydowana większość zostaje jednak w Jemenie. Najbiedniejszy kraj na Półwyspie Arabskim – w czasach zimnej wojny podzielony na republikę arabską na północy i proradziecką republikę ludowo-demokratyczną na południu – dźwiga ciężar konfliktu w Rogu Afryki.
[srodtytul]Cud czy katastrofa?[/srodtytul]
Gdy meczet został otwarty, brytyjskie BBC poprosiło Jemeńczyków o komentarz. Pisał Nadżib Mohammad z Adenu: „Nigdy nie skrytykuję domu modlitwy, a meczet jest piękny. Niemniej jednak wydanie
60 milionów dolarów w kraju z milionami biednych i niedożywionych dzieci jest prawdziwym marnotrawstwem. A już nazwanie meczetu imieniem skorumpowanego dyktatora nie licuje z domem Boga”.
Chadidża z Sany wspomina swoją wizytę w meczecie Hassana II w Maroku: „Trzeba przejść przez slamsy, aby tam dotrzeć. To typowe dla przywódców świata arabskiego. Ze smutkiem przyznaję, że ta (nowa) potworność mnie nie dziwi”.
Państwowe media nazwały meczet „nowym cudem islamu”. Niezależna gazeta „Yemen Times” nazywa go natomiast „katastrofą”, bo pokazuje zupełną obojętność wobec uczuć milionów ludzi desperacko potrzebujących worka mąki, odrobiny mleka czy podstawowych lekarstw.
„Pieniądze należało przeznaczyć na jeden z priorytetów. Wybudowanie szkół czy szpitali nie obraziłoby przecież Boga” – pisze publicysta Mohammad al Qadhi – „tu chodzi tylko o zaspokojenie i gloryfikowanie próżności”.
Cały kompleks, obejmujący oprócz samego meczetu jeszcze kilka budynków, zajmuje ponad 27 tysięcy metrów kwadratowych. W jednym z budynków mieści się nowoczesne centrum studiów islamskich mające propagować umiarkowany i tolerancyjny islam. Tego nie krytykowali nawet najwięksi oponenci meczetu.
[srodtytul]Źródła fortuny[/srodtytul]
Państwowe media podkreślały, że budowa meczetu została w całości sfinansowana przez prezydenta. Niezależni dziennikarze nie przeczą, ale wyjaśniają ten mechanizm: na prośbę prezydenta najbogatsi ludzie w kraju wpłacali znaczne sumy. Fortuny najbogatszych pochodzą w znacznej mierze z przemytu. Broni, alkoholu, lekarstw, żywności, papierosów, i przede wszystkim ludzi.
Żeby wydostać się z Somalii, ludzie oddają wszystko, co mają. Bo wszędzie będzie lepiej, choćby w Jemenie. Powstają fortuny, a przemycający i przemycani mieszkają nieraz blisko siebie. Osiedle nowych, okazałych rezydencji na obrzeżach Adenu od somalijskiego koczowiska oddziela tylko pas wysuszonej ziemi, upstrzony strzępami plastikowych toreb.
[i]Autorka była w Jemenie kilka miesięcy temu[/i]