Podczas wystawnego obiadu, jakim podjęto prezydenta USA w złotej sali Wielkiej Hali Ludowej w Pekinie, orkiestra wojskowa przygrywała amerykańskie hity „I just called to say I love you”, „We are the world” i „America the beautiful”. Chiny po raz kolejny jednak pokazały, że są mistrzami przekazywania przykrych wiadomości w miłej atmosferze, i odrzuciły większość próśb prezydenta Baracka Obamy, który za główny cel pierwszej wizyty w Pekinie uznał zacieśnienie stosunków z Chinami.

– Główne wyzwania XXI wieku, począwszy od zmian klimatycznych przez rozprzestrzenianie broni nuklearnej aż po problemy światowej gospodarki, dotykają oba nasze kraje i żadnego z nich nie uda się nam rozwiązać w pojedynkę – mówił Barack Obama. W czasie dwugodzinnych rozmów nie przekonał jednak chińskiego przywódcy, by zrezygnował ze sztucznego utrzymywania niskiego kursu juana, co otwiera światowe rynki przed tanimi chińskimi produktami, ale jest zabójcze dla gospodarki amerykańskiej.

– Nie wierzę, aby sukces jednego kraju musiał się odbywać kosztem innego – mówił Obama na konferencji prasowej. Gospodarz rewanżował się aluzjami do wprowadzonych niedawno przez USA ceł na chińskie towary: – Ameryka musi się powstrzymać od protekcjonizmu we wszelkich jego postaciach.

Apelował też do USA o uszanowanie „kluczowych interesów” jego kraju. Według ekspertów to czytelna aluzja do wspieranego przez USA Tajwanu, uznawanego przez Chiny za zbuntowaną prowincję, oraz do Tybetu, którego hołubiony na świecie duchowy przywódca Dalajlama jest uznawany przez Pekin za groźnego separatystę.

Obamie nie udało się także nakłonić Chin do twardszej polityki wobec Iranu, który co prawda podjął negocjacje na temat programu atomowego, ale nie zamierza iść na ustępstwa. Prezydent USA ostrzegł, że jeśli Iran nie udowodni swoich pokojowych zamiarów, musi się liczyć z konsekwencjami. – Wszelkie problemy trzeba rozwiązać na drodze negocjacji – odparł na to przewodniczący Komunistycznej Partii Chin. – Trudno nie zauważyć, że poza zapewnieniami o współpracy nie było żadnych osiągnięć – mówi „Rz” Gary Schmitt z konserwatywnego American Enterprise Institute. Zdaniem ekspertów za wcześnie jednak, by oceniać, czy wizyta była zupełną porażką.

– To dyplomacja na najwyższym poziomie. Utrzymujemy dialog z władzami Chin w sprawach gospodarczych czy Korei Północnej, ale w wielu innych kwestiach, np. Iranu, praw człowieka czy Tybetu, takich kontaktów nie ma. Spotkanie twarzą w twarz jest więc konieczne, aby zbudować zaufanie – przekonuje „Rz” dr George Schwab, szef National Committee on American Foreign Policy. Ekspertka brytyjskiego Chatham House dodaje, że to jeszcze nie koniec rozmów. – Hu Jintao jest przywódcą numer jeden, ale to premier Wen Jiabao, z którym Obama spotka się w środę, na co dzień kieruje krajem. Te rozmowy mogą zasypać wiele podziałów – mówi dr YiYi Lu.

Podczas podróży po Azji Barack Obama odwiedził już Japonię i Singapur. Z Pekinu uda się do Korei Południowej.