– Zamach w Arabii Saudyjskiej, którego szczegóły właśnie ujawniono, dowodzi, że inwencja al Kaidy przekracza wszelkie wyobrażenia – mówi „Rz” Paul Beaver, ekspert brytyjskiego parlamentu ds. terroryzmu. – Nie można wykluczyć, że bomby-czopka, zastosowanej przeciwko wiceszefowi saudyjskiego MSW, terroryści będą chcieli użyć w przyszłości przeciw samolotom – ostrzega.

Do zamachu doszło 27 sierpnia podczas przyjęcia u wiceministra Mohammeda bin Najefa w Dżuddzie nad Morzem Czerwonym. Wśród gości znalazł się Abdullah Hassan al Asiri, saudyjski terrorysta, który wcześniej kontaktował się ze służbami specjalnymi, obiecując, że porzuci terroryzm i wyrazi skruchę. Po obietnicy, że zostanie łagodnie potraktowany, Asiri wyszedł z ukrycia w Jemenie i przyleciał do stolicy Arabii Saudyjskiej – Rijadu. Na prośbę Asiriego służby skontaktowały go z Najefem. Podczas rozmowy telefonicznej terrorysta zaproponował, że publicznie ukorzy się przed ministrem i przeprosi za swą działalność. Bin Najef, odpowiedzialny w Arabii Saudyjskiej za wojnę z terroryzmem, uznał to za dobry pomysł. Zaprosił Asiriego na przyjęcie, wysyłając po niego do Rijadu specjalny samolot.

Przed rozpoczęciem przyjęcia terrorysta, którego nazwisko znajdowało się na liście 85 osób najbardziej poszukiwanych w Arabii Saudyjskiej, pozostawał przez 30 godzin pod kontrolą saudyjskich agentów. Niczego niebezpiecznego przy nim nie znaleziono.

Terrorystę wprowadzono wreszcie do biura wiceministra. Jak przebiegały wydarzenia, do końca nie wiadomo. Najprawdopodobniej obydwaj odbyli krótką rozmowę, w czasie której Asiri podał niczego niepodejrzewającemu Najefowi numer telefonu do swego kolegi – kolejnego „skruszonego terrorysty”. Książę wyjął komórkę i odszedł na bok. Gdy wystukał numer, wybuchła bomba umieszczona w ciele Asiriego. Terrorystę rozerwało na strzępy, bin Najef padł na ziemię oszołomiony. Przerażeni ludzie z jego otoczenia podbiegli do księcia – okazało się, że ma tylko poranione palce.

– Stosując tę metodę, można było użyć jedynie małego ładunku, a ciało terrorysty samobójcy osłabiło skutki eksplozji – wyjaśnia Paul Beaver. Saudyjczycy otoczyli śledztwo w sprawie zamachu tajemnicą. Francuski dziennik „Le Figaro” zdobył jednak raport na ten temat, sporządzony 18 września przez SC5 – komórkę antyterrorystyczną Europolu. Dokument nosi tytuł „Ukrywanie improwizowanych urządzeń wybuchowych w kanałach odbytowych”. Eksperci SC5 podkreślają, że było to jedyne miejsce, w którym Asiri mógł umieścić ładunek.

„Ukrywanie przedmiotów w odbycie lub pochwie jest często stosowane przez handlarzy narkotykami” – zauważyli antyterroryści. Wykluczyli połknięcie ładunku, gdyż mógłby on tak bardzo uszkodzić żołądek terrorysty, że ten nie byłby w stanie dokończyć akcji.

Według ekspertów eksplozja została wywołana przez sygnał radiowy. Niewykluczone, że aktywował go sam książę Najef, gdy połączył się z podanym przez Asiriego numerem – komórka była podłączona do specjalnego urządzenia, które wywołało eksplozję w ciele zamachowca. Według Sandy Straus z amerykańskiej Explosive Academy zamach w Dżuddzie oznacza rozpoczęcie nowego etapu w historii terroryzmu. W miarę ulepszania techniki bomb-czopków nie tylko samoloty, ale cały światowy transport będzie coraz bardziej zagrożony.

„Bomby takie jak ta z Dżuddy można by było wykrywać na lotniskach wyłącznie promieniami Roentgena. To jednak stanowiłoby zbyt duże ryzyko dla pasażerów” – powiedział gazecie „Le Figaro” wysoki rangą urzędnik MSW Francji, pragnący zachować anonimowość.