Południowokoreański wywiad twierdzi, że armia, parlament i rząd Korei Północnej już złożyły przysięgę na wierność 25-letniemu Kim Dzong Unowi, najmłodszemu z trzech synów Kim Dzong Ila. Seulski dziennik „Dong-a Ilbo” pisze, że władze uczą już ludzi pieśni na jego cześć.

Ale zdaniem ekspertów zanim nowy przywódca przejmie władzę, może upłynąć jeszcze kilka lat. – 67-letni Kim, który w zeszłym roku prawdopodobnie przeszedł udar mózgu mianował następcę, ale to nie oznacza, że odda mu władzę już w tej chwili. Jego syn jest jeszcze za młody, aby mógł samodzielnie rządzić krajem – mówi „Rz” John Swenson-Wright, ekspert ds. Korei Północnej z brytyjskiego instytutu Chatham House.

O Kim Dzong Unie wiadomo niewiele. Studiował w ekskluzywnej szkole w Szwajcarii. Ukrywając się pod pseudonimem Pak Czol, uczył się angielskiego, francuskiego i niemieckiego. Szwajcarskie media informowały, że to nieśmiały introwertyk. Bardzo lubi jeździć na nartach i grać w koszykówkę.

Kim Dzong Un ukończył też akademię wojskową w Phenianie. W kwietniu południowokoreańska agencja Yonhap informowała, że objął jedno z niższych stanowisk w Narodowej Komisji Obrony.Część informacji na jego temat pochodzi z pamiętników byłego kucharza północnokoreańskiego przywódcy. Wynika z nich, że najmłodszy syn Kim Dzong Ila przypomina go nie tylko z charakteru, ale także z wyglądu. Trudno się jednak o tym przekonać, bo za granicą nie są dostępne jego aktualne zdjęcia.

Apetyt na władzę mieli także jego dwaj starsi bracia. Zgodnie z tradycją to oni powinni być pierwsi w kolejce do sukcesji po ojcu. Najstarszy – Kim Dzong Nam – przekreślił jednak swoje szanse na władzę, kiedy w 2001 roku złapano go, jak posługując się fałszywymi dokumentami, próbował z rodziną odwiedzić japoński Disneyland. Zaszkodziły mu także wypady do Makao, gdzie uprawiał hazard.

Średni syn – Kim Dzong Czul – uchodzi z kolei za zbyt wrażliwego i zdaniem ojca nie ma zadatków na przywódcę.

Korea Północna przeprowadziła 25 maja drugą próbę nuklearną. Przetestowała też w ostatnich dniach kilka rakiet krótkiego zasięgu, by pokazać światu, że ma środki do przenoszenia głowic atomowych. Źródła w Seulu twierdzą, że w ciągu najbliższych tygodni planuje odpalenie kolejnej rakiety, która może mieć już zasięg 6500 kilometrów. Strach padł nawet na Chiny i Rosję, które wcześniej często występowały w obronie komunistycznego reżimu. Szefowie MSZ obu państw stwierdzili we wtorek, że będą się domagać ostrej reakcji Rady Bezpieczeństwa ONZ na ostatnią próbę nuklearną przeprowadzoną przez Phenian.

Eksperci uważają, że reżim Kima próbuje wciągnąć Stany Zjednoczone w dwustronne negocjacje i zmusić świat do udzielenia mu pomocy gospodarczej. – Niestety niewiele wiadomo o tym, co się dzieje w Korei, łatwo więc źle ocenić jej zamiary. A to może mieć fatalne skutki – ostrzega Swenson-Wright.