Komunistyczny reżim Kim Dzong Ila ogłosił, że „nie może zagwarantować bezpieczeństwa cywilnym samolotom” przelatującym w pobliżu północnokoreańskiej przestrzeni powietrznej. „Wzywamy Koreę Północną do wycofania gróźb przeciwko cywilnym lotom” – apelowały władze w Seulu.
„Groźby wojskowe przeciw samolotom pasażerskim nie tylko łamią zasady prawa międzynarodowego, ale są nieludzkim postępkiem, którego nie da się usprawiedliwić” – podkreślał rząd Korei Południowej. Na ostrzeżenia reżimu Kima zareagowali szefowie linii lotniczych. Według BBC Asiana Airlines i Korean Air zmieniły trasy około 200 lotów na najbliższe dwa tygodnie. Czas podróży do Stanów Zjednoczonych wydłużył się o około 40 minut.
– Zmiany nie powinny dotyczyć lotów z i do Europy – powiedziała „Rz” rzeczniczka Korean Air.
– Choć to kolejna już groźba Phenianu, szefowie linii lotniczych dobrze zrobili, zmieniając trasy lotów – tłumaczy prof. Waldemar Dziak, kierownik Zakładu Azji Wschodniej Instytutu Studiów Politycznych PAN. – Gospodarka Korei Północnej jest bowiem w tak złym stanie, że Phenian mógłby się pokusić o pewną demonstrację – dodaje.Zgadza się z nim Jun Isomura, ekspert z amerykańskiego Hudson Institute.
– Nie sądzę, żeby ostrzeżenie o zestrzeliwaniu cywilnych samolotów można było traktować poważnie. Korea Północna próbuje po prostu sprawdzić, jaką wagę do jej gróźb przywiązują Korea Południowa, USA, Japonia – tłumaczy „Rz”. Ale Koreańczycy z Południa wolą dmuchać na zimne, bo pamiętają podłożoną przez agentów Północy bombę, która eksplodowała na pokładzie samolotu Korean Air w 1987 roku, zabijając 115 osób. Inny samolot tych linii we wrześniu 1983 roku zestrzeliły radzieckie myśliwce. Zginęło wówczas 269 osób.
Phenian przekonuje, że ich groźby są związane z rozpoczynającymi się wkrótce corocznymi manewrami USA i Korei Południowej. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że powód jest inny.
– Kim Dzong Il, który powoli wraca do zdrowia, chce zaznaczyć swą obecność. Stąd próba wystrzelenia nowej rakiety międzykontynentalnej i zaostrzona retoryka wobec Seulu – wyjaśnia prof. Dziak.