[b]Rz: Co to znaczy być opozycjonistą w Kazachstanie? Jak odnoszą się do was władze?[/b]

Przypominają sobie o nas przede wszystkim przed wyborami. Przychodzą do naszych biur, konfiskują dokumenty, wymyślają jakieś bezsensowne zarzuty, obciążają nas karami. Gdy wybory się kończą, na jakiś czas o nas zapominają. Przychodzą pod różnymi pretekstami. „Był telefon w waszej sprawie” – tak się zazwyczaj zaczyna. Albo pod pozorem jakichś spraw finansowych, podatkowych. Ale przez dziesięć lat nauczyłam się z nimi rozmawiać – to nie robi na mnie wrażenia. Kiedyś przyszli pod pretekstem, że niby mamy narkotyki. Wdarli się do biura z automatami i zaczęli się szarogęsić, ale już pięć minut później wiedziała o tym cała Europa. Chwyciłam za telefon i przekazywałam tę informację, komu się dało. I po półgodzinie ktoś do nich zadzwonił i powiedział: wynoście się stamtąd jak najszybciej. Zniknęli równie szybko, jak przyszli. A na drugi dzień zadzwonili. – Bachtyżan, dogadajmy się jakoś, proszę tylko nie wzywać prasy – prosili. Wszystkie ich triki są po to, by zastraszyć młodzież. Problem jest z ludźmi, którzy występują przeciwko władzy, ale nie są znani. Tacy są najbardziej zagrożeni. Zdarzało się, że opozycyjni dziennikarze ginęli potrąceni przez samochód. Nawet gdyby chciało się przeprowadzić śledztwo, to nie ma świadków, nic nie wiadomo. A człowiek nie żyje.

[b]Mówi pani, że czuje się w miarę bezpiecznie. Ale siedziała pani w areszcie. Jak do tego doszło? [/b]

Chodziło o Siergieja Duwanowa, znanego dziennikarza i opozycjonistę, który jest moim dobrym przyjacielem. Był okres przedwyborczy i spodziewaliśmy się prowokacji, ale nie sądziliśmy, że będzie aż tak bezczelna. Bardzo dawno znam Siergieja i mogę osobiście za niego ręczyć. Ale u nas, na Wschodzie, im brudniejsze kłamstwo, tym łatwiej w nie uwierzyć, tym bardziej się przykleja do człowieka. Rzekomo przyłapali go na daczy z nieletnią prostytutką. Zaczęliśmy działać, zrobiliśmy kampanię w zagranicznej prasie, poinformowaliśmy Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, zorganizowałam pikietę. Zatrzymano mnie jako jej organizatora razem z 17 innymi osobami. Aresztowano nas, by przerwać tę akcję. To był drobiazg, ale zdarzyła mi się ciekawa historia. Trafiłam do celi, w której siedziało 11 prostytutek. Kiedy opowiedziałam im historię o Siergieju, od razu powiedziały: to ustawka, prowokacja.

[b]Oficjalnie Kazachstan zbiera całkiem niezłe opinie, jeśli chodzi o demokrację, swobody polityczne. Wypada dobrze zwłaszcza na tle innych państw Azji Środkowej. Jak jest naprawdę?[/b]

Rzeczywiście tak to wygląda, ale tylko na zewnątrz. W Kazachstanie nie ma prawdziwych wyborów, wszystko jest z nadania, wszystko jest pod kontrolą. Wszystko opiera się na prezydencie Nursułtanie Nazarbajewie. I tak naprawdę bycie w opozycji u nas to to samo co w Uzbekistanie czy Turkmenii. Zachód odnosi się do Astany z umiarkowanym optymizmem, przyznał jej przewodnictwo w OBWE w 2010 roku. Warunkiem były zmiany w ustawie o wyborach, o mediach i partiach politycznych. Ale te wszystkie zmiany, które przeprowadził Nazarbajew, to tylko pozory – kosmetyka. Wcześniej, żeby utworzyć partię, trzeba było mieć 50 tysięcy członków. Teraz ten próg obniżono do 40 tysięcy. Przy 15 milionach ludności to brzmi jak kpina. W tym układzie w parlamencie liczy się tylko jedna partia Nur Otan (która w ostatnich wyborach zebrała prawie 90 procent głosów). Wszystkie poprawki to pozory. Wszystko jest we wschodnim stylu: mówimy jedno, robimy coś innego, a jeszcze coś innego myślimy.

[b]Mówi pani, że wszystko opiera się na Nazarbajewie. Czy jego pozycja rzeczywiście jest tak silna?[/b]

Już nie. Zachód tu też się myli. Prezydent nie ma już tak silnej pozycji jak kiedyś. Ma prawie 70 lat – jego czas powoli dobiega końca. Zaczęły się więc rozmowy o tym, co będzie po epoce Nazarbajewa. W ciągu ostatnich dwóch – trzech miesięcy w Kazachstanie coś zaczęło się dziać, następują zmiany. Przebywający na zesłaniu za granicą były premier, a obecnie opozycjonista Kiżan Każegieldin zapowiedział rychły powrót do kraju. Następne wybory prezydenckie są zaplanowane na 2012 rok. Wygląda jednak na to, że zapowiedź Każegieldina stała się katalizatorem, zaktywizowała grupy wokół prezydenta, walczące o przejęcie schedy po nim.

[b]Co to za ludzie?[/b]

Wokół prezydenta jest kilka klanów, które są zainteresowane przejęciem władzy, snują intrygi. Dwie są szczególnie aktywne – jedna to grupa mera Astany Imangali Tasmagambietowa. Druga to ekipa Timura Kulibajewa – zięcia Nazarbajewa. Tasmagambietow nie kryje ambicji, intryguje w pełni otwarcie, mówi, że to on będzie przyszłym prezydentem. Tworzy już dla siebie struktury poparcia. Drugi pretendent też jest bardzo wpływowy – nieformalnie zawiaduje kazachską ropą. Jest między innymi wiceszefem KazMunaiGazu.

Tasmagambietow odbył niedawno podróż w rodzinne strony po specjalne błogosławieństwo starszyzny. W naszej kulturze to bardzo ważne – zazwyczaj oznacza przygotowanie do jakichś ważnych życiowych decyzji, zmian. Poza tym kilka tygodni temu wszczęto śledztwo przeciwko naszym czołowym opozycjonistom i zaczęły się ataki na prasę. To wszystko daje do myślenia. Do wyborów daleko, a władze zachowują się, jakby trwała kampania wyborcza.

[b]W 2010 roku Kazachstan ma stanąć na czele OBWE. Zachód przyznaje, że nie spełnia wszystkich wymogów, ale przekonuje, że tym prezentem uda się skłonić Nazarbajewa do reform, do demokratyzacji. Czy to pani zdaniem możliwe?[/b]

Zachód sam siebie okłamuje, myśląc, że rozumie Nazarbajewa, że się z nim dogada. Liczy, że teraz, współpracując z Astaną, będzie ją skłaniał do zmian, stopniowo wymuszając demokratyzację. To mrzonki. Dla Nazarbajewa OBWE nic nie znaczy, przewodnictwo liczy się tylko ze względów wizerunkowych. Co więcej, na pewno skorzysta z okazji, by próbować je zmienić na rosyjską modłę. Moskwa była gorącym orędownikiem przyznania Kazachstanowi przewodnictwa w OBWE. A Moskwa niczego nie robi bezinteresownie. Kreml chce zreformować Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE i będzie wykorzystywał Astanę do przepchnięcia swoich pomysłów. Powtarzam jeszcze raz: nie łudźcie się – nie zmienicie Nazarbajewa. Będzie odwrotnie – to Kazachstan skompromituje OBWE i jej idee. I stanie się to bardzo szybko, ani się obejrzycie. My, Kazachowie, kiedy chcemy, to potrafimy działać szybko. W maju 2007 roku w ciągu 18 minut przegłosowano 18 poprawek do konstytucji. Nasze władze pokażą wam, jak szybko przeprowadzać reformy, jak się uprawia demokrację po azjatycku. Nazarbajew tak skompromituje OBWE, że będzie trzeba zmienić jej nazwę. Wy tego nie rozumiecie. Jego nie da się wychować.

[ramka][i]Rozmowa została przeprowadzona dzięki życzliwości pani Balli Marzec, przewodniczącej działającego w Polsce Stowarzyszenia Wspólnota Kazachska. [/i] [/ramka]

[ramka][b]Bachtyżan Toregożyna[/b] od 10 lat działa w kazachskiej opozycji. Należała do Republikańskiej Partii Kazachstanu, rozwiązanej w 2002 roku. Obecnie jest przewodniczącą fundacji Ar Ruh Hak (Sumienie, Duch, Prawda). [/ramka]