Indie kolejny dzień wywierały dyplomatyczną presję na Pakistan po zamachu, w którym islamiści zabili co najmniej 180 osób. Szef indyjskiej dyplomacji Pranab Mukherjee oświadczył, że jego kraj „jak każde suwerenne państwo ma prawo do ochrony swej integralności terytorialnej i podjęcia właściwych działań, gdy uzna to za właściwe”. Wprawdzie zapewnił, że nie należy się spodziewać akcji zbrojnej przeciw Pakistanowi, to zastrzegł, że jeśli nie wyda on terrorystów, proces pokojowy między oboma krajami zostanie przerwany.

Islamabad odpowiedział propozycją wspólnego śledztwa. A szef pakistańskiego MSZ Shah Mehmood Qureshi stwierdził, że „terroryści nie mogą zniszczyć” osiągnięć we wspólnym dialogu. Tymczasem szef policji w Bombaju Hassan Gafoor podkreślił, że atak islamskich terrorystów na miasto był „misją samobójczą”. Według niego terroryści nie otrzymali wsparcia od miejscowej ludności, byli w Bombaju pierwszy raz i wszyscy pochodzili z Pakistanu.

Według mediów Stany Zjednoczone ostrzegały Indie o szykowanym ataku terrorystów na Bombaj.