Terroryści zaparkowali samochód-pułapkę w wąskiej uliczce pomiędzy placówką a biurowcem należącym do ONZ. Zanim strażnicy zdołali zareagować, odpalili ładunek wybuchowy. Siła eksplozji była tak potężna, że silnik samochodu znaleziono kilka metrów od wraku.– Czułem się tak, jakbym dostał się pomiędzy dwa pędzące samochody albo pociągi. W moim biurze wszystko zaczęło się ruszać – opowiadał BBC pracujący w pobliżu Asim Muchtar. – Wybiegliśmy na dach i zobaczyliśmy kłęby czarnego dymu. Po minucie usłyszeliśmy syreny karetek pogotowia – dodał.
W poważnie uszkodzonym budynku ambasady zginął jeden pracownik – nie był jednak obywatelem Danii – a trzech zostało rannych. Pozostałe pięć ofiar śmiertelnych ataku to najprawdopodobniej przypadkowi przechodnie.
Zamach został ostro potępiony zarówno przez władze Danii, jak i Pakistanu. – To akt tchórzostwa. Nie zmienimy naszej polityki zagranicznej z powodu tego rodzaju działań – podkreślił duński premier Anders Fogh Rasmussen. – Jesteśmy sercem z rodzinami ofiar tego terrorystycznego zamachu – wtórował mu szef pakistańskiej dyplomacji Salman Baszir.
Nie można wykluczyć, że zamach związany jest ze sprawą karykatur Mahometa. Przed trzema laty jedna z duńskich gazet opublikowała wówczas rysunki przedstawiające proroka muzułmanów. Wywołało to gwałtowną reakcję islamskich fanatyków i gwałtowne demonstracje pod ambasadami państw Zachodu. Rozmaite organizacje terrorystyczne odgrażały się, że zaatakują placówki Danii w krajach muzułmańskich. W lutym tego roku, kiedy okazało się, że policja udaremniła zamach na autora rysunków, gazety drugi raz przedrukowały karykatury. Ochrona duńskich ambasad została wzmocniona, a część personelu ewakuowana do kraju.
Islamskim radykałom nie podoba się też to, że około 700 duńskich żołnierzy służy w Afganistanie. Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.