Do zamachu miało dojść 26 maja między siódmą a ósmą rano czasu lokalnego w prowincji Hamheung. Limuzyna dyktatora została podobno znaleziona na poboczu drogi podziurawiona kulami. W środku, na zakrwawionym fotelu, rzekomo spoczywało jego ciało. Informacje pochodzące z „północnokoreańskich kręgów wojskowych” miał potwierdzić chiński wywiad.
– Wygląda na to, że informacje o śmierci Kim Dzong Ila są w stu procentach prawdziwe – powiedział anonimowo cytowany przez portal chiński oficer.
Phenian nie zabiera głosu w tej sprawie. Wiadomo tylko, że dyktator rzeczywiście był tego dnia w Hamheung, gdzie – jak podały rządowe media – „spotkał się z robotnikami”. Informacje o zamachu dementuje natomiast Korea Południowa. – Według naszych źródeł są one nieprawdziwe – powiedział rzecznik Ministerstwa ds. Zjednoczenia Korei. Cytujące go agencje zauważają, że tego rodzaju pogłoski pojawiają się bardzo często.Zdaniem byłego ochroniarza Kima, Li Jung Kuka, któremu udało się uciec na Zachód, szanse zabicia komunistycznego dyktatora są zerowe. W wydanej niedawno książce podkreśla on, że przywódcy towarzyszy zawsze armia agentów bezpieki. Gdy podróżuje samochodem, całkowicie wstrzymuje się ruch.
„Wizyty w terenie są do ostatniej chwili utrzymywane w tajemnicy. Dostanie się w pobliże Kima jest niemożliwe ze względu na kilka pierścieni otaczających go ochroniarzy” – napisał Lee.Na doniesienia o zamachu pozytywnie zareagowała tokijska giełda. Indeks akcji podskoczył o trzy punkty.