Kiedyś żuło się dwie, trzy godziny po południu, przeważnie w weekendy. Teraz zwykle siedem, osiem godzin dziennie.Żuje też coraz więcej kobiet – w Sanie ponad trzy czwarte matek, także karmiących. Kat (Catha edulis, czuwaliczka jadalna) – roślina o właściwościach narkotycznych. Dla nielicznych przeklęte drzewo wspomniane w Koranie, dla większości źródło energii i przyjemności, często jedyne.
W 20-milionowym Jemenie prawie połowa ludności musi przeżyć dzień za mniej niż dwa dolary (400 riali jemeńskich). A statystyczny Jemeńczyk wydaje na kat 300 riali dziennie, co stanowi poważną pozycję w domowym budżecie. Żucie katu zmniejsza wprawdzie uczucie głodu, ale gorzki smak wzmaga pragnienie, gaszone najczęściej wysoko słodzonymi kolorowymi napojami, które też kosztują.Jemeńczycy, którzy dziennie wydają na kat kilka milionów dolarów, patrzą na to inaczej.
– A co innego miałbym robić – odpowiada 78 proc. badanych w stolicy kraju, gdzie bezrobocie wynosi 40 proc. Niektórzy dodają: – przy naszych wszystkich problemach to albo kat, albo samobójstwo.– Kilka liści daje mi siłę, by pieszo przejść przez kilka wiosek – mówi 50-letni Ahmad. Studenci żują w czasie sesji. Mustafa z pierwszego roku na stołecznym uniwersytecie przeznacza w tym okresie na kat 10 tysięcy riali, bo „pozwala nie spać”.Żarliwi obrońcy rośliny mają wiele innych argumentów. – Kat chroni młodzież przed zgubnymi skutkami alkoholu i narkotyków – mówili ostatnio jemeńscy parlamentarzyści, choć działanie zielonych liści jest porównywalne do efektów amfetaminy.Mimo to rodzice często podsuwają liście już trzy-, czteroletnim dzieciom. Oddając się swojej ulubionej przyjemności, każą też dzieciom bawić się przed domem. A nadmiar wolnego czasu, brak kontroli oraz nowe pomysły na rozrywki rodem z Internetu prowadzą często do patologii.
– Nie możemy zakazać uprawy, bo dla 90 proc. rodzin kat jest w taki czy inny sposób głównym źródłem dochodu – wtórował kolejny parlamentarzysta. I rzeczywiście, roczny dochód z hektara katu to 1000 dolarów, a z hektara pszenicy 150 dolarów. Do samych uprawiających trafia jednak niewielka część dochodu. Nic więc dziwnego, że roślina ta stanowi ponad 40 proc. upraw i liczba ta wciąż wzrasta.
Rząd alarmuje: uprawy katu pochłaniają 80 proc. wody wykorzystywanej w rolnictwie, którą można by zużyć na plantacjach kawy, kiedyś podstawy jemeńskiego eksportu. W porcie al Macha, od którego wzięło nazwę słowo mokka, dziś nawet nie napijemy się kawy. Miasteczko stało się centrum przemytu broni, alkoholu i ludzi. Tędy większość uchodźców z Rogu Afryki trafia na Półwysep Arabski. Tu trafiają też somalijskie prostytutki w drodze do Adenu.Za to ze znalezieniem miejsca, gdzie można kupić kat, nie ma problemu choćby w najmniejszym miasteczku. Grupki mężczyzn z uwagą oglądają różne rodzaje rośliny. Pęczki gałązek, torebki samych liści. Szukają bardziej gorzkich, bo są droższe. Liście muszą być świeże. Po trzech dnia kat traci swoją moc. To dlatego co dwa dni na Heathrow ląduje samolot ze świeżą dostawą dorodnych gałązek owiniętych w bananowe liście. Kilogram katu w Wielkiej Brytanii kosztuje równowartość 25 dolarów. W USA, gdzie jest nielegalny (tak jak w Kanadzie, wielu krajach arabskich i europejskich) – 400 dolarów.
W Dżibuti (dokąd kat też dociera samolotem) czy Sanie zaopatrzeni w liście mężczyźni zbierają się razem, bo to rozrywka towarzyska. Trzeba usiąść wygodnie, powoli wkładać kolejne liście, a przeżutą zieloną masę cały czas trzymać w ustach. I mieć dużo, dużo czasu. – Kat to nieodzowna część naszego dziedzictwa. Zakazać żucia, to tak jakby Egipcjanom nakazać zburzenie piramid – oburza się Ajman z Rady.
Nic dziwnego, że kolejne zakazy (na przykład żucia w urzędach) okazują się fikcją. Tylko nieliczni mają nadzieję, że kiedyś, jak obecnie w wypadku papierosów w Europie, przyjdzie moda na nieżucie katu.