– Życie w naszym kraju wróciło do normy, a Gruzini pokazali, że są pokojowo nastawionym, demokratycznym narodem – oświadczył prezydent Micheil Saakaszwili, komentując zniesienie stanu wyjątkowego. Wprowadził go w ubiegłą środę po wielotysięcznej demonstracji w Tbilisi, rozpędzonej brutalnie przez jednostki specjalne policji.
Saakaszwili stwierdził też, że po zniesieniu stanu wyjątkowego opozycja ma równe szanse w przewidzianych na 5 stycznia przedterminowych wyborach prezydenckich.
Opozycja jest jednak przekonana, że szanse te nie będą wyrównane dopóty, dopóki znów nie zacznie działać zamknięta przez władze telewizja Imedi. Jej współwłaścicielami są koncern Ruperta Murdocha i kontrowersyjny oligarcha Badri Patarkaciszwili przyjaźniący się z agentami rosyjskich służb specjalnych.
Ta już wcześniej sprzyjająca opozycji telewizja w czasie zamieszek wzywała mieszkańców Tbilisi, by przyłączyli się do demonstracji. Wszystko wskazuje na to, że władze Gruzji nie zamierzają wznowić zawieszonej licencji Imedi.
– Nie ma mowy o prawdziwych demokratycznych wyborach, jeśli Imedi nie odzyska licencji – twierdzi wspólny kandydat opozycji Lewan Gaczecziladze.
Gaczecziladze (niektórzy analitycy mówią, że ma „olbrzymi temperament, ale nie tak duży intelekt”) udzielił niepokojącego wywiadu rosyjskiej „Komsomolskiej Prawdzie”, w którym zapowiedział „postawienie prezydenta przed wolnym sądem”.
Analitycy polityczni, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, przewidują, że kampania wyborcza może być pełna zaskakujących momentów. Nie wykluczają, że opozycja może znów wyprowadzić ludzi na ulice, by sprowokować władze do gwałtownej reakcji, która po raz kolejny wstrząsnęłaby opinią międzynarodową.
– Sytuacja Micheila Saakaszwilego będzie trudna. Jego decyzja, by rozpisać przedterminowe wybory prezydenckie, wymagała dużej odwagi. Zgodnie z konstytucją musi się podać do dymisji na 45 dni przed wyborami. Będzie wtedy pozbawiony możliwości administracyjnych, jakie daje urząd prezydenta – podkreśla Aleksander Rondeli, szef Gruzińskiej Fundacji Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.
Micheil Saakaszwili wyraźnie przygotowuje już kraj do okresu przejściowego, gdy w Gruzji nie będzie prezydenta. W piątek wieczorem zdymisjonował premiera Zuraba Nogaidelego, uznając go podobno za polityka, który nie potrafi zagwarantować stabilności. Mianował na to stanowisko młodego prezesa największego banku Lado Gurgenidze.
Władze Gruzji bronią swej decyzji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, która sprawiła, że proreformatorska i prozachodnia ekipa Saakaszwilego znalazła się pod ostrzałem krytyki międzynarodowych instytucji.
– Reakcja Zachodu na wprowadzenie stanu wyjątkowego w Gruzji była zgodna z pewnymi standardami. Zwykle w takiej sytuacji mówi się o zaniepokojeniu. A jednak władze Gruzji musiały podjąć tę niepopularną decyzję – mówi „Rzeczpospolitej” wicepremier Giorgi Baramidze. – Destabilizacja byłaby wyjątkowo niebezpieczna. Nie bawimy się w żadne spiskowe teorie, wystarczą fakty. Rosja prowadzi z nami niewypowiedzianą wojnę. Trudno inaczej nazwać ekonomiczną blokadę Gruzji i to, że część terytorium naszego kraju, czyli Osetię Południową i Abchazję, kontroluje właśnie Rosja – dodał.
Saakaszwili przygotowuje się do okresu, gdy w Gruzji przez 45 dni nie będzie prezydenta