Spółka G. ze Śląska, sprzedająca sprzęt oświetleniowy, pozwała Zbigniewa K., jej wieloletniego menedżera, o zapłatę 238 tys. zł za szkodę w kierowanym przez niego oddziale. Chodziło o okres ok. 3,5 roku, kiedy kierował oddziałem na podstawie kontraktu menedżerskiego. Kontrakt zobowiązywał go do kierowania oddziałem z należytą starannością i bez nadmiernego ryzyka, by osiągnąć najlepszy wynik finansowy. Od tego wyniku zliczanego miesiąc po miesiącu ustalano jego wynagrodzenie. Zatrzymywał od 27 do 32 proc. nadwyżki przychodów nad wydatkami, z czego utrzymywał biuro i kilku pracowników, a w razie strat w danym miesiącu mógł pobrać zaliczkę 4 tys. zł. Z kolei w miesiącach większych zysków niwelował wcześniejsze straty i tak zdaniem spółki narosło 238 tys. zł nienależnego wynagrodzenia, którego spółka zażądała po zaprzestaniu współpracy.