Partnerzy społeczni w Komisji Trójstronnej uzgodnili, że ustawa z 1994 r. o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu przeciętnych wynagrodzeń u przedsiębiorców (DzU z 1995 r. nr 1, poz. 2 ze zm.) powinna być uchylona.
– Jeszcze kilka miesięcy temu trudno było skłonić pracodawców do rozmów, dziś jest szansa, że kaganiec nałożony na podwyżki dla załogi zostanie zdjęty. Skoro ma zniknąć ustawa kominowa hamująca wynagrodzenia menedżerów, niemoralne byłoby pozostawianie ograniczeń w podnoszeniu zarobków pracowników – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.By zwiększyć presję na pracodawców i skłonić ich do ustępstw, OPZZ i „Solidarność” przekonały prezydenta do zawetowania ustawy uwalniającej płace menedżerów. W tej sytuacji prace nad zniesieniem ustawy z 16 grudnia 1994 r. mogą nabrać przyśpieszenia.Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich, zagroził, że jeżeli ustawa kominowa pozostanie, to wezwie pracodawców do skrupulatnego przestrzegania wskaźnika wzrostu płac.
Rząd nie będzie się upierał przy pozostawieniu obecnych rozwiązań decydujących o poziomie podwyżek w firmach. Wicepremier Waldemar Pawlak w audycji III Programu PR powiedział, że trzeba przejść na nowocześniejsze rozwiązania, bo ustawa o negocjacyjnym systemie kształtowania wynagrodzeń, która była uchwalona 14 lat temu, wyczerpała swoją moc.
Pracodawcy godzą się na zmodyfikowanie ustawy bądź jej uchylenie, ale zastrzegają, że muszą być mechanizmy, które zracjonalizują wzrost wynagrodzeń. – Podniesienie płac musi być uzasadnione i powiązane z wynikami firmy, wydajnością pracy, sytuacją rynkową. Inaczej może dochodzić do upadłości przedsiębiorstw, których zarządy pod presją związków zawodowych zgodzą się na podniesienie płac ponad możliwości – mówi Henryk Michałowicz, ekspert KPP. Inną wizję mają jednak związki. Zdaniem OPZZ w ustawie nie powinno być żadnych sztucznych ograniczeń. Jeżeli w firmie nie będzie warunków do spełnienia postulatów płacowych wysuwanych przez związek, to pracodawca może przekonać do tego załogę. To do niego będzie należeć ostateczna decyzja o skali podwyżek.
– Rząd nadal powinien określać wskaźnik wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w firmie, ale charakter tego wskaźnika powinien się zmienić. Jego wysokość powinna stanowić punkt rozpoczęcia negocjacji w firmie. Jednak w żaden sposób nie powinien on ograniczać żadnej ze stron w uzgadnianiu skali podwyżek na dany rok – mówi Andrzej Radzikowski.
Sektor prywatny, mimo że teoretycznie też jest tą ustawą objęty, nie przejmuje się wynikającymi z niej ograniczeniami. – Za to w przedsiębiorstwach i spółkach państwowych ustawy przestrzega się bardzo restrykcyjnie. Mamy liczne sygnały, że władze spółek w obawie przed reakcją właściciela, czyli resortu skarbu, nie godziły się na podwyżki przekraczające wyznaczony wskaźnik – mówi Radzikowski.
Praktykę tę potwierdza Henryk Michałowicz. Przypomina, że co prawda obowiązuje wydany przez Jerzego Hausnera okólnik dopuszczający w wyjątkowych sytuacjach odstąpienie od przyjętego wskaźnika, ale rzadko jest on przywoływany. – Zresztą słusznie, bo jakieś wewnętrzne pismo resortowe nie może podważać ustawy – mówi Michałowicz.
W konsekwencji pensje pracowników firm, które przestrzegają ustawy, rosną wolniej od wynagrodzeń osób zatrudnionych w przedsiębiorstwach pomijających wskaźnik ustalony przez rząd.
W tym roku maksymalny roczny wskaźnik przyrostu przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia został ustalony na poziomie 6 proc. (w ubiegłym roku – 3,4 proc.).
Kształtowanie wynagrodzeń na podstawie jakiegoś wskaźnika ustalanego odgórnie dla przedsiębiorstw to anachronizm i nieporozumienie. Nie oznacza to, że nie trzeba ustalać czytelnych zasad i reguł określających mechanizm kształtowania płac. Zarobki nie powinny jednak zależeć od jakiegoś wskaźnika. To wydajność pracy ma decydować o poziomie wynagrodzenia zatrudnionych. Jeśli próbuje się regulować zarobki w oderwaniu od zasad rynkowych, to w konsekwencji przepisy są łamane. Wiadomo, że ustawa kominowa jest łatwa do obejścia, a prywatne firmy ignorują ustawę o negocjacyjnym systemie kształtowania wynagrodzeń, regulując pensje załogi w zależności od swoich możliwości finansowych.