Dlatego eksperci zgadzają się z Ministerstwem Finansów, że w takiej sytuacji wprowadzenie uproszczonego obliczania podatku dochodowego od osób fizycznych jest konieczne (czytaj artykuł [link=http://www.rp.pl/artykul/159928,351808_Policja_sprawdzi_pracownika_w_aucie.html]"Policja sprawdzi pracownika w aucie"[/link]).
– Propozycja ministerstwa nie oznacza wprowadzenia opodatkowania wykorzystywania samochodów służbowych do celów prywatnych, ale jedynie ustanowienie jasnych zasad naliczania podatku. Dlatego należy ocenić ją pozytywnie – mówi Andrzej Taudul, doradca podatkowy z kancelarii Paczuski & Taudul. Tłumaczy, że dziś w takich sytuacjach także należy naliczać podatek, stosując ogólne zasady wynikające z ustawy o PIT. Szkopuł w tym, że nie wiadomo, jak to robić. W efekcie firmy, które chcą być uczciwe, same narażają się na spór z organami podatkowymi. Jeśli już bowiem przyznają się, że pracownicy używają służbowych aut do celów prywatnych, to powstaje kwestia ustalenia wartości tego świadczenia. A tu pomysły kontrolujących bywają różne. Zdarzają się nawet próby przyjmowania cen z wypożyczalni samochodów mogące prowadzić do nieuzasadnionego naliczania bardzo wysokiego podatku.
[srodtytul]Pomysł dobry, ale...[/srodtytul]
– Podatek obliczany od stałej podstawy stanowiącej ułamek ceny lub wartości samochodu to krok w dobrym kierunku. Wprowadzenie tego rozwiązania rozwiałoby wątpliwości płatników co do sposobu ustalania przychodu – potwierdza Tomasz Kret, ekspert podatkowy w PricewaterhouseCoopers.
[wyimek][b]45 zł[/b] podatku zapłaci pracownik, który przez cały miesiąc może używać do celów prywatnych firmowego auta o wartości 50 tys. zł[/wyimek]
– To dobry pomysł, który sprawdził się w innych krajach europejskich. Dzięki niemu podatnicy będą mogli uniknąć ryzyka, a budżet uzyska wpływy z pewnością wyższe niż obecnie. Dziś tak naprawdę najskuteczniejszym sposobem rozwiązania problemu jest udawanie, że go nie ma. I większość firm stosuje właśnie tę metodę – mówi Andrzej Taudul.
[srodtytul]... niedopracowany[/srodtytul]
Nie oznacza to, że propozycje resortu nie budzą kontrowersji.
– Bardzo poważne wątpliwości wywołuje nałożenie na policję obowiązku kontrolowania, czy pracownik jedzie w celu służbowym czy prywatnym. Po pierwsze nie bardzo wiadomo, jak miałby to robić. Po drugie trudno sobie wyobrazić, by policja informowała urząd skarbowy np. o wszystkich pojazdach firmowych zatrzymanych w weekend. Po trzecie wreszcie przepisy te sprawiłyby, że drogówka stałaby się organem podatkowym. A to oznacza, że w kontaktach z nią podatnik powinien mieć nie tylko obowiązki, ale także uprawnienia wynikające z ordynacji podatkowej – mówi Marek Kolibski, doradca podatkowy w spółce KNDP.
Zwraca też uwagę na inne wątpliwości, np. fakt, że nowe rozwiązania powinny objąć również przedsiębiorców i wspólników spółek osobowych. Przecież oni także wykorzystują służbowe samochody do celów prywatnych i obecnie nie mają w praktyce możliwości, aby z tego tytułu prawidłowo rozliczyć się z fiskusem.
Ponadto Marek Kolibski zauważa, że w założeniach MF nie ma odniesienia do kosztów przedsiębiorcy, czyli amortyzacji lub rat leasingowych. Aby proponowane rozwiązanie było spójne systemowo, powinno być tak, że albo opodatkowanie prywatnego użytku nie będzie w ogóle wpływać na te koszty, albo też wartość dodatkowego przychodu pracownika powinna być dla firmy kosztem, jako cześć jego wynagrodzenia – zauważa Kolibski.
[ramka][b] [link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/08/31/prosty-podatek-od-aut-jest-potrzebny/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]