Do takiego wniosku prowadzi analiza decyzji dyrektora Izby Skarbowej w Białymstoku (PBII/4117i-23/DR/06), który utrzymał w mocy postanowienie naczelnika Podlaskiego Urzędu Skarbowego. Wydawać by się mogło, że nie ma ona racji bytu w obliczu korzystnego dla podatnika wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (sygn. akt I SA/Bk 173/07), zwłaszcza że kłóci się ze znanymi już interpretacjami organów podatkowych i Ministerstwa Finansów oraz orzecznictwem sądów administracyjnych. Dyrektor IS w Białymstoku zakwestionował jednak ten wyrok. Jego skarga kasacyjna, jak dowiedziała się "Rz", 7 września wpłynęła do NSA (IIFSK1039/07). Terminu rozprawy jeszcze nie wyznaczono.

Spór dotyczy interpretacji art. 11 ust. 1 w związku z art. 13 pkt 9 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (PIT).

Chodziło o to, czy nieodpłatne przekazanie przez spółkę prezesowi zarządu do używania samochodu służbowego, komputera przenośnego i telefonu (wyłącznie w celach służbowych) jest - jak uznały organy podatkowe - świadczeniem w naturze lub innym nieodpłatnym świadczeniem, które stanowi przychód podlegający opodatkowaniu podatkiem dochodowym. Fiskus uważa, że gdyby spółka nie udostępniła mu tych rzeczy, to ponosiłby ich koszty osobiście (tj. zostałby zmuszony do zakupu określonych usług, np. wynajęcia taksówki). W efekcie mógłby zażądać wyższego wynagrodzenia niż wynegocjowane w kontrakcie, a spółka zapłaciłaby od niego zaliczki na podatek.

WSA w Białymstoku nie miał jednak wątpliwości, że organy podatkowe I i II instancji dokonały błędnej wykładni art. 11 ust. 1 ustawy o PIT. Przychodem w rozumieniu tego przepisu - jak podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku - jest bowiem m.in. wartość otrzymanych, a nie postawionych do dyspozycji podatnika, świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń. Wykorzystanie postawionegodo dyspozycji prezesa majątku spółki nie może być natomiast uznane za nieodpłatne świadczenie na jego rzecz, gdy ów majątek wykorzystywany jest wyłącznie do celów służbowych, służących wypełnianiu zawartego kontraktu menedżerskiego.

Gdyby przyjąć, że rację mają organy podatkowe w Białymstoku, to nie tylko kontraktowy menedżer spółki musiałby zapłacić podatek dochodowy od postawionego do jego dyspozycji samochodu służbowego, telefonu czy przenośnego komputera, ale i sprzątaczka od udostępnionego jej przez zleceniodawcę wiadra, miotły czy środków czystości. W tej samej sytuacji znalazłyby się też inne osoby, które nie mają umowy o pracę, lecz są zatrudnione na podstawie umowy o dzieło czy zlecenia, np. audytorzy albo organizatorzy koncertów. Udostępnione tym ostatnim przez sponsora np. oświetlenie czy nagłośnienie stanowiłoby ich przychód, od którego powinni zapłacić podatek.

Podobnie jest z trenerami sportowymi. Przykładowo trener przygotowujący pływaków czy lekkoatletów do zawodów powinien zapłacić podatek od basenu czy hali sportowej, którą klub udostępnia mu na treningi.

- Z naszym klubem współpracują trenerzy zatrudniani na umowy-zlecenia do konkretnych zadań szkoleniowych, inni są pracownikami etatowymi. Również w zależności od tego, kto finansuje dane przedsięwzięcie, umowa może być zawarta na czas określony lub nieokreślony albo może to być umowa-zlecenie. Z tej ostatniej formy warszawskie kluby często korzystają, np. gdy zatrudniają trenerów do finansowanych przez Urząd m. st. Warszawy akcji szkolenia sportowego młodzieży. Tego zresztą oczekiwały od nas władze samorządowe - podkreśla w rozmowie z"Rz" Adam Bronikowski, dyrektor Klubu AZS-AWF Warszawa. I dodaje: - Moim zdaniem taka interpretacja prawa doprowadziłaby do absurdu. Uważam, że kwestie, o których mówimy, wiążą się z kosztem firmy, a nie pracownika.

- DF z 21 czerwca "Urzędy chcą opodatkować domniemane nieodpłatne świadczenia"

- DF z 24 września "Świadczenia dla zleceniobiorcy są opodatkowane"