Dotyczy to sytuacji, w której zakład pracy zapewnia zatrudnionym dojazd np. firmowym autobusem lub podpisuje specjalną umowę z przewoźnikiem na świadczenie tego typu usług. Takie rozwiązanie dość często stosują spółki, które mają siedzibę na peryferiach miasta lub chcą ułatwić dotarcie do pracy mieszkającym w innych miejscowościach.
Stanowisko fiskusa było w tej sprawie jednoznaczne: bezpłatny dojazd to dla pracownika nieodpłatne świadczenie. Przedsiębiorstwo, które funduje tego typu bonusy, musi doliczyć ich wartość do przychodów z pracy i odprowadzić z tego tytułu zaliczkę na podatek dochodowy.
[srodtytul]Sądy po stronie pracowników[/srodtytul]
Firmy skarżyły się jednak, że ustalenie wartości takiego przychodu jest niejednokrotnie niemożliwe. Trudno bowiem stosować dokładną ewidencję, gdy ktoś np. spóźni się lub zachoruje. Organy podatkowe nie godziły się z tym stanowiskiem. Twierdziły, iż pracodawca może podzielić ponoszone koszty przez liczbę pracowników.
Argumenty firm znalazły jednak uznanie sądów administracyjnych. Przykładem jest m.in. [b]wyrok WSA w Warszawie (sygn. III SA/Wa 1476/07) i Gdańsku (sygn. I SA/Gd 56/09)[/b].
Sprawę rozstrzygnął ostatecznie [b]Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. II FSK 536/08) w wyroku z 15 września 2009 r.[/b] Rozpatrywana przez NSA sprawa dotyczyła firmy, która zapewniła zatrudnionym w niej osobom dojazd z umówionego miejsca do miejsca położenia zakładu pracy. Podpisano w tym celu indywidualną umowę z przewoźnikiem. Opłata za usługę została ustalona ryczałtowo, bez względu na ilość przewożonych osób. Poza tym z dojazdu mogli korzystać nie tylko pracownicy, ale także inne osoby. Przedsiębiorca argumentował, że nie może ustalić wartości świadczeń przypadających na poszczególnych pracowników, bo nie wiadomo, kto i w jakim zakresie korzysta z bezpłatnego transportu.
[srodtytul]Tylko otrzymane bonusy[/srodtytul]
Zgodnie z wyrokiem NSA gdy wartości bonusu nie można przyporządkować do konkretnej osoby, nie ma podstaw do ustalenia jego przychodu. Nie sposób bowiem stwierdzić, czy pracownik rzeczywiście otrzymał określone świadczenie i jaka jest jego wartość. A tak właśnie jest w sytuacji, gdy opłata za przewóz jest ustalona ryczałtowo bez względu na liczbę osób mogących skorzystać ze świadczenia. Nie powoduje to powstania obowiązku podatkowego pracownika.
[b]By świadczenie w naturze mogło być opodatkowane, musi zostać rzeczywiście otrzymane. Nie można płacić PIT od samej możliwości bezpłatnego dojazdu.[/b] O przychodzie pracownika można by mówić, gdyby korzystał z postawionego do jego dyspozycji transportu, a ponadto możliwe byłoby ustalenie wartości tego świadczenia. Co to oznacza dla pracowników? Ci, którzy dotychczas płacili podatki, mogą się teraz ubiegać o ich zwrot.
Wyrok nic jednak nie zmienia, jeśli chodzi o fundowane przez pracodawcę dojazdy, których wartość łatwo ustalić i przypisać konkretnej osobie. Jeśli więc firma opłaca pracownikowi taksówkę lub kierowca odwozi go do domu firmowym samochodem, trzeba od tego zapłacić daninę.
[ramka][b]Komentuje Grzegorz Grochowina, ekspert w firmie doradczej KPMG:[/b]
Prawomocne orzeczenie NSA oznacza, że pracownicy mogą się teraz ubiegać o zwrot podatku. Powinni w tym celu złożyć do urzędu skarbowego wniosek o stwierdzenie nadpłaty. Należy jednak pamiętać, że dotyczy to tylko tych sytuacji, kiedy firma płaci za przejazd ryczałtowo i nie można ustalić, kto rzeczywiście z niego skorzystał. NSA stwierdził, wbrew stanowisku organów podatkowych, że opodatkowane może być tylko świadczenie rzeczywiście otrzymane. Nie wystarczy, że pracownik ma możliwość dojazdu np. firmowym busem. Na rozstrzygnięcie przed NSA czeka też sprawa pakietów medycznych. Należy mieć nadzieję, że sąd zastosuje podobną argumentację i uzna, iż abonament opłacany ryczałtem nie jest przychodem pracownika, gdyż trudno ustalić, kto i w jakim zakresie z niego korzysta.[/ramka]
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
[mail=m.pogroszewska@rp.pl]m.pogroszewska@rp.pl[/mail]