Zamiast obecnych ustaw o PIT i CIT wprowadzone zostaną dwie zupełnie nowe.
– Jedna z nich będzie się odnosić wyłącznie do dochodów z działalności osobistej, np. wynagrodzenia za pracę. Druga zaś do przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą i dużych firm – zapowiada w rozmowie z „Rz” Maciej Grabowski, wiceminister finansów.
[wyimek]122 nowelizacje ustawy o PIT były w ciągu ostatnich dziesięciu lat[/wyimek]
Resort chce przy okazji pozbyć się przestarzałych przepisów.
W tym celu skróci listę zwolnień w PIT (katalog liczy obecnie 137 pozycji), z których wiele jest już martwych, a niektóre są zbyt drogie.
– Przykładem jest m.in. ryczałt samochodowy, z którego bez podatku mogą skorzystać tylko leśnicy i pracownicy poczty – mówi Anna Misiak, doradca podatkowy w kancelarii MDDP. – Oznacza to nierówne traktowanie innych pracowników.
Ministerstwo Finansów uważa, że dzięki tym zmianom rozliczanie stanie się dużo łatwiejsze.
Ustawa o PIT, która pochodzi z 1991 r., została napisana w innych realiach. W ciągu ostatnich dziesięciu lat była ponad 100 razy nowelizowana, przez co stała się nieczytelna dla przeciętnego podatnika.
Liczy teraz blisko 150 stron, z których większość dotyczy działalności gospodarczej. Przeciętnemu Kowalskiemu trudno przebrnąć przez te przepisy. Wiele osób ma też wątpliwości, na jakim formularzu rozliczyć się z fiskusem, skoro tylko za 2009 r. mamy aż 34 druki PIT.
– Trudno stosować te przepisy bez pomocy fachowców – uważa Andrzej Taudul, doradca podatkowy, wspólnik w kancelarii Paczuski & Taudul.
Eksperci zgodnie przyznają, że nowa ustawa to dobry pomysł. Zwłaszcza że niektóre przepisy okazują się też pułapką, np. te dotyczące opodatkowania zysku ze sprzedaży mieszkań.
– Często podatnicy tracą prawo do ulg, ponieważ spóźnili się z zawiadomieniem urzędu skarbowego – mówi Marek Kolibski, partner w KNDP, Kolibski, Nikończyk, Dec i Partnerzy. – Wszystko przez to, że regulacje znalazły się np. w przepisach przejściowych kolejnych nowelizacji. Ministerstwo Finansów szuka dobrego pomysłu na reformę, więc powinno być otwarte na propozycje ekspertów.
Na razie nie wiadomo, kiedy zmiany mogą wejść w życie. Jeśli mają obowiązywać od 2011 r., to powinny być ogłoszone najpóźniej do końca listopada tego roku, a na to raczej nie ma szans.
Według Piotra Maksymiuka, doradcy podatkowego w Baker & McKenzie, nie należy się spieszyć. Rozważne przeprowadzenie zmian powinno potrwać co najmniej półtora roku.