Niektóre z zaprezentowanych w piątek nowych rozwiązań podatkowych uderzą w firmy. M.in. ograniczają o połowę możliwość wrzucania w koszty wydatków na firmowe samochody.

– To niekorzystna dla firm propozycja – mówi Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy, sekretarz Rady Podatkowej Konfederacji Lewiatan.

Dziś przedsiębiorcy zaliczają wszystkie wydatki do kosztów. Dotyczy to zarówno wydatków na zakup samochodu (amortyzacja, z limitem 20 tys. euro), jak i na eksploatację – paliwo, remonty, przeglądy, ubezpieczenie. Przedsiębiorca rozlicza je w kosztach, nawet jeśli zdarzy mu się sporadycznie używać auta prywatnie (co fiskus potwierdzał ostatnio w interpretacjach).

Po zmianach, które mają obowiązywać od 1 czerwca 2017 r., wszystkie wydatki będą mogli zaliczać do kosztów tylko ci, którzy wykorzystują samochód wyłącznie na potrzeby firmy i prowadzą szczegółową ewidencję przejazdów. Muszą w niej zapisywać, dokąd i po co jechali.

Zdaniem doradcy podatkowego Grzegorza Gębki zmiana dotknie zwłaszcza jednoosobowych przedsiębiorstw, w których auta – choć wprowadzone do majątku firmy – są też wykorzystywane prywatnie.

O jakie pieniądze chodzi? Z naszych wyliczeń wynika, że na samych przedsiębiorcach płacących liniowy PIT (jest ich ok. 500 tys.) budżet państwa może zyskać prawie miliard złotych.

– Będzie tak jak w VAT – mówi doradca podatkowy Joanna Rudzka. Przypomina, że po zmianie przepisów sprzed dwóch lat większość firm, obawiając się kontroli fiskusa, zdecydowała się na odliczanie tylko połowy VAT z faktur na samochody. Zdaniem Ministerstwa Finansów nowela zwiększy pewność rozliczeń i ujednolici przepisy o podatku dochodowym i VAT.