Rząd składania się ku wprowadzeniu procentowej daniny od przychodu przedsiębiorcy zamiast konieczności ustalania dochodu i opłacania osobno podatków i składek na ubezpieczenia społeczne. Tak wynika z tzw. pakietu Morawieckiego.
13,5 tys. zł składek rocznie to za dużo
Ministerstwo Rozwoju tłumaczy, że w 2016 roku przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność każdego miesiąca muszą odprowadzić 1121,52 zł składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Daje to w skali roku kwotę 13 458,24 zł, co przy przychodzie na poziomie 30 000 zł oznacza prawie 45 proc. obrotów firmy.
Opłacanie składek od przychodu byłoby przeznaczone dla najmniejszych firm z ustaloną górną granicą obrotów.
– Trudno nie zgodzić się z koniecznością uporządkowania i uproszczenia rozliczeń zarówno pracodawców, jak i przedsiębiorców prowadzących jednoosobowe firmy – mówi Mariusz Korzeb, doradca podatkowy, ekspert Pracodawców RP. Zastrzega jednak, że nie zgadza się z planami podwyższenia danin dla lepiej zarabiających. Ocenia, że ograniczy to możliwości tworzenia miejsc pracy.
Ministerstwo Rozwoju tłumaczy, że konieczność opłacania stałej daniny jest dużą barierą w podejmowaniu i prowadzeniu działalności gospodarczej, szczególnie w zakresie najprostszych i prowadzonych na najmniejszą skalę usług. Powołuje się na dane GUS, z których wynika, że w szarej strefie funkcjonuje 711 tysięcy Polaków, z których ponad 20 proc. jako jeden z powodów wskazuje właśnie zbyt wysokie obciążenia publicznoprawne.
– Składka w wysokości zależnej od przychodu może okazać się dla wielu przedsiębiorców równie niekorzystnym rozwiązaniem – ocenia Grzegorz Grochowina, menedżer z KPMG w Polsce. W szczególności odnosi się to do tej grupy podatników, którzy generują wysokie koszty.
– Przykładowo sklepy operują na bardzo niskiej marży. Ich dochody to niewielki odsetek przychodów. Oczywiście wszystko zależy od wysokości stawki i szczegółowych rozwiązań i dopiero wówczas można będzie ocenić skuteczność omawianego projektu – twierdzi Grochowina.
Plany wprowadzenia jednolitej daniny oddalają natomiast w czasie podwyższenie kwoty wolnej od PIT.
Minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, oświadczył w mediach, że podwyżka kwoty wolnej będzie uwzględniona w jednolitej daninie od 2018 r. Nie ma sensu wprowadzać zmian na rok.
W 2017 r. bez podwyżki
Rząd wycofuje się więc z obietnicy podwyższenia tej kwoty od 2017 r., a przypomnijmy, że taka konieczność wynika też z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 28 października 2015 r. (sygn. K 21/14). Trybunał uznał wówczas, że kształtując skalę podatkową, ustawodawca powinien pozostawić każdemu dochód niezbędny do zaspokojenia jego podstawowych potrzeb. Odwołał się m.in. do ustawy o pomocy społecznej. Wynika z niej, że samotna osoba uzyskująca niecałe 8 tys. zł dochodu jest uznawana za żyjącą w ubóstwie. Taka osoba nie powinna zatem płacić podatku dochodowego w ogóle. Z orzeczenia wynika, że zmiany trzeba wprowadzić już od 2017 r.
Opinia dla „Rz"
Konrad Piłat, doradca podatkowy z KNDP
Z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego wynika, że najpóźniej w 2017 r. przepis ustanawiający skalę podatkową straci moc w zakresie, w jakim jest niezgodny z konstytucją.
Wcześniej parlament powinien go zatem odpowiednio znowelizować. Nawet jeśli tego nie zrobi, to w mojej ocenie już w 2017 r. osoby uznawane za żyjące w ubóstwie nie powinny płacić podatku w ogóle. Jest jednak mało prawdopodobne, że minister finansów będzie tego samego zdania. To oznacza, że o kilkaset złotych PIT trzeba by toczyć długi spór, który najprawdopodobniej zakończy się przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. W praktyce zdecydować się mogą na to tylko pojedyncze osoby, które będą chciały wykazać, że zasad muszą przestrzegać nie tylko podatnicy, ale także państwo.