Musi je jednak prawidłowo udokumentować. Przepisy są tu stanowcze – potrzebny jest imienny bilet okresowy. Nie zastąpią go inne dokumenty.

[srodtytul]Dla większości ryczałtowe[/srodtytul]

Zasadą jest, że pracodawca pomniejsza przychód pracownika o koszty zryczałtowane. Wynoszą one:

- 111,25 zł miesięcznie – dla pracowników mieszkających w tej samej miejscowości, gdzie znajduje się zakład pracy, i uzyskujących przychody od jednego zakładu pracy, za rok nie więcej niż 1335 zł (2002,05 zł od więcej niż jednego zakładu pracy),

- 139,06 zł miesięcznie – dla pracowników dojeżdżających do pracy z innej miejscowości i nieotrzymujących dodatku za rozłąkę, uzyskujących przychody od jednego zakładu pracy, za rok nie więcej niż 1668,72 zł (2502,56 zł od więcej niż jednego zakładu pracy).

Od tej zasady są jednak wyjątki. [b]Jeśli zryczałtowane koszty są niższe od wydatków poniesionych na dojazd do firmy, można odliczyć faktycznie zapłaconą kwotę. Dzięki temu zatrudniony ma niższy dochód i w konsekwencji odprowadzi mniejszą daninę do urzędu.[/b]

Dotyczy to jednak tylko tych osób, które korzystają z transportu autobusowego, kolejowego, promowego lub komunikacji miejskiej. Wydatki muszą być natomiast udokumentowane imiennymi biletami okresowymi.

[srodtytul]Musi być bilet[/srodtytul]

O tym, że nieprawidłowe udokumentowanie wydatków przekreśla prawo do wyższych kosztów, świadczy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gorzowie Wielkopolskim z 21 lipca 2010 r. (I SA/Go 494/10) dotyczący interpretacji podatkowej. Wystąpił o nią pracownik. Dojeżdża do firmy autobusem (zorganizowanym przez pracodawcę) na podstawie imiennych okresowych (kwartalnych) kart przejazdu. Jednak nie zachowuje ich, traktując jako „makulaturę nieprzedstawiającą wartości dokumentalnych”.

Część wydatków na dojazdy ponosi sam, część finansuje firma (te kwoty dolicza do przychodu zatrudnionego). Rozliczenie odbywa się na podstawie listy płac za każdy miesiąc. Zakład nalicza pracownikowi koszty zryczałtowane, chciałby jednak, aby w rozliczeniu uwzględnić poniesione przez niego wydatki. Dokumentem, który je potwierdza, jest zaświadczenie od pracodawcy o wysokości odpłatności za bilety.

Fiskus uznał jednak, że w tej sytuacji nie można zastosować wyższych kosztów. Jego zdaniem decyduje o tym brak okresowych biletów imiennych. Powołał się przy tym na wykładnię językową tego pojęcia.

Zgodnie ze „słownikiem języka polskiego” bilet to „karteczka, kartonik, będący dokumentem uprawniającym do czegoś jej posiadacza albo nabywcę”, imienny to „określający imię i nazwisko (to znaczy odpowiednią osobę); zawierający spis nazwisk”, natomiast okresowy oznacza „obejmujący pewien okres; dotyczący danego okresu”. Takim dokumentem nie jest zaświadczenie od pracodawcy.

Ten pogląd poparł sąd. Podkreślił, że organ podatkowy zasadnie oparł się na wykładni gramatycznej pojęcia „imienny bilet okresowy”, dochodząc do konkluzji, iż zaświadczenie nie posiada cech biletu. Nie tylko nie uprawnia do przejazdu określonym środkiem komunikacji, ale także nie wskazuje okresu, na jaki obowiązuje. Jak wskazał WSA, użyty w art. 22 ust. 11 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?n=1&id=346580]ustawy o PIT[/link] zwrot „wyłącznie” wskazuje, że okresowy bilet imienny nie może być zastąpiony innym dokumentem.

[srodtytul]W samolocie bez przywileju[/srodtytul]

Korzystnie dla fiskusa zakończyła się też sprawa podatnika, który do miejsca pracy dociera samolotem. We wniosku o interpretację zapytał, czy przysługują mu wyższe koszty.

Nie, ponieważ wymienione w art. 22 ust. 11 ustawy o PIT środki transportu tworzą zamknięty katalog – przeczytał w odpowiedzi. Nie ma tam samolotów.

Zdaniem fiskusa podatnik nie spełnia też drugiego warunku do skorzystania z ulgi. Przepisy wymagają bowiem, aby wydatki na transport udokumentowane były imiennym biletem okresowym. Tymczasem podatnik dysponował biletami na określone przeloty. Zawierały one wprawdzie jego dane, trasę i datę przelotu, ale nie były biletami okresowymi.

[b]Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku (wyrok z 6 lipca 2010 r., I SA/Gd 255/10) [/b]przyznał rację organom podatkowym. Podkreślił, że[b] nie ma możliwości stosowania wyższych kosztów, jeśli korzystamy z innych rodzajów transportu niż wymienione w przepisach. Przyznał też, że dokumentujący wydatki bilet powinien uprawniać do przejazdów przez pewien czas.[/b] Tylko wtedy można go uznać za bilet okresowy.