Jedno jest pewne. To nie będzie ustawa, na którą czekają inwestorzy. Im dłużej trwają nad nią prace, tym bardziej restrykcyjny przybiera ona charakter. Najważniejsze kwestie, jak włączanie do stref gruntów inwestorów prywatnych oraz możliwość redukcji zatrudnienia deklarowanego w zezwoleniu, dalekie są od pierwszych założeń Ministerstwa Gospodarki.
Jeszcze w marcu resort chciał pozwolić inwestorom na 40-procentowe cięcia planowanych etatów, jeśli firmy z powodu kryzysu zostały zmuszone do drastycznego ograniczenia produkcji. Przedsiębiorcy mogliby dzięki temu uniknąć niepotrzebnych kosztów lub zmniejszyć straty. Tnąc miejsca pracy bez takiej zgody, musieliby zwrócić pomoc publiczną. W maju, po konsultacjach międzyresortowych, wielkość cięć zaczęła szybko topnieć. Teraz, w najnowszej wersji, która jeszcze we wrześniu trafi pod obrady Rady Ministrów, limit okrojono do 25 proc. – Rząd szykuje sobie czarny PR. Może części firm to wystarczy. Ale jeśli ograniczenia uderzą w duży koncern, sprawa odbije się echem i pogorszy notowania Polski wśród zagranicznych inwestorów – ostrzega jeden z przedsiębiorców.
W pierwszej połowie roku zakładano, że zgody na cięcia etatów może domagać się nawet co dziesiąta firma działająca w SSE. Oznacza to, że problem dotyczyłby ponad 100 przedsiębiorstw, a liczba redukowanych miejsc pracy liczona byłaby w tysiącach. Największe cięcia dotyczyłyby sektorów szczególnie wrażliwych na kryzys i załamanie eksportu – branży elektroniki użytkowej, producentów sprzętu AGD oraz firm przemysłu motoryzacyjnego. Duża część wniosków mogłaby napłynąć m.in. z Wałbrzyskiej SSE.
Według spółek administrujących strefami zgoda na zmniejszenie planowanego zatrudnienia powinna być udzielana indywidualnie i leżeć w gestii ministra gospodarki. Tymczasem po ustanowieniu sztywnego limitu nie można wykluczyć, że niektórzy inwestorzy zdecydują o wycofaniu się z Polski.
Równie duże emocje wywołuje kwestia obejmowania strefami nowych gruntów. W przypadku włączania terenów prywatnych zaostrzone zostały kryteria związane z wielkością zatrudnienia. Firmy, które zainwestują na takich gruntach, nie będą mogły w ogóle obniżać zatrudnienia poniżej zadeklarowanego poziomu. Taki zapis na pewno odstraszy nowych inwestorów.
Pod znakiem zapytania stoi także możliwość odliczania przez firmy w strefach strat z lat ubiegłych. Zabiegają o to administratorzy SSE, gdyż poza strefami nie ma z tym kłopotu. – Do ubiegłego roku problem takich strat mógł dotyczyć ponad jednej trzeciej inwestorów strefowych. Teraz może być ich więcej – mówi prezes Katowickiej SSE Piotr Wojaczek.
Niechętne wprowadzeniu odliczeń do stref jest Ministerstwo Finansów. To ono miało także naciskać na zmniejszenie dopuszczalnych redukcji zatrudnienia. Wśród inwestorów pojawiła się opinia, że wpływ na bardziej restrykcyjny niż pierwotnie zakładano charakter zmian w przepisach mają sygnały zwiastujące koniec recesji.
Ale w strefach ożywienia na razie nie widać. I półrocze było wręcz dramatyczne. We wszystkich 14 SSE łączna liczba zezwoleń wydanych w pierwszych sześciu miesiącach tego roku spadła o prawie połowę – do 59 w porównaniu ze 102 wydanymi od stycznia do końca czerwca 2008 roku. W ujęciu wartościowym spadek jest blisko czterokrotny. Od początku roku nowi duzi inwestorzy praktycznie się nie pojawiają. Z ponad 7,5 mld zł zadeklarowanych przed rokiem w zezwoleniach wartość nowych przedsięwzięć stopniała do zaledwie 1,9 mld zł.
[i]masz pytanie wyślij e-mail do autora[mail=a.wozniak@rp.pl]a.wozniak@rp.pl[/mail][/i]