Okazuje się, że straty wynikające z operacji walutowych to kłopot nie tylko dużych spółek. Borykają się z nim również mniejsze firmy czy nawet osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. Przypomnijmy, że w spółkach osobowych podatek rozliczają ich wspólnicy.
Przykładem niech będzie wspólnik spółki jawnej, działającej w branży spożywczej. Firma ta, szukając środków na rozwój, skorzystała z oferty banku i zawarła transakcje CIRS. Chodzi o walutowe transakcje zamiany stóp procentowych. Zabezpieczeniem był majątek firmy oraz kaucje gwarancyjne. Początkowo, dzięki różnicom w kursie walut i stopach procentowych, przynosiło to spółce zyski, które po zamknięciu danej operacji wykazywała jako przychód z działalności gospodarczej. Po załamaniu na rynku finansowym spółka musiała jednak zamknąć ostatnią transakcję przed czasem. Straciła na niej ok. 3,5 mln zł.
[b]Zgodnie z interpretacją dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach (sygn. IBPBI/1/415-876/08/AB)[/b] spółka nie ma jednak prawa, by powstałą w ten sposób stratę skompensować z dochodem z działalności gospodarczej. Zarówno przychody, jak i stratę z transakcji CIRS należy bowiem przypisać do źródła określonego w art. 10 ust. 1 pkt 7 ustawy o PIT, czyli kapitałów pieniężnych i praw majątkowych.
Dyrektor IS uzasadnia, że spółka nie podała obrotu pochodnymi instrumentami finansowymi jako przedmiotu swojej działalności. Jeśli więc strata powstała ze źródła przychodów, jakim są kapitały pieniężne, to można ją odliczyć wyłącznie od dochodów uzyskanych z tego źródła, czyli np. od zysków z giełdy.
– [b]Taka interpretacja jest niekorzystna dla podatników, może bowiem oznaczać konieczność zapłaty wysokiego podatku dochodowego mimo realnych strat.[/b] Moim zdaniem podatnicy prowadzący działalność gospodarczą mogą odliczyć straty na instrumentach finansowych od dochodów ze swojej podstawowej działalności, nawet jeśli nie wpisali obrotu tymi instrumentami jako jej przedmiotu – jeżeli transakcje te służyły obniżeniu ryzyka gospodarczego i mają bezpośredni związek z tą działalnością – uważa Jacek Bajson, doradca podatkowy w PricewaterhouseCoopers.