Już 17 grudnia 2021 r. upłynął termin wdrożenia postanowień unijnej dyrektywy dotyczącej ochrony sygnalistów. Prace nad przepisami prowadzone były u nas od jakiegoś czasu. Przed wyborami nie udało się ich jednak doprowadzić do końca. Jest pani tym rozczarowana?
Rozczarowana i zaskoczona. Jeszcze przed 2010 rokiem Janusz Kochanowski, ówczesny rzecznik praw obywatelskich, zwracał uwagę, że ze skarg, które do niego wpływają, wynika, iż ochrona sygnalistów jest u nas niewystarczająca. Pracując w Fundacji Batorego, prowadziłam badania w sądach, żeby sprawdzić, jak rzeczywiście to wygląda. I one potwierdziły sugestie RPO. Zarówno wtedy, jak i dzisiaj sądy nie mają narzędzi do tego, żeby udzielać ochrony osobom zgłaszającym nieprawidłowości w firmie, mimo że widzą, że z etycznego punktu widzenia byłoby to często słuszne. Nie są uprawnione nawet do badania hipotezy, że powodem zwolnienia było sygnalizowanie uchybień. Weryfikują bowiem jedynie przyczynę podaną przez pracodawcę, a on raczej nie przyzna wprost, że chodziło o takie działania. Problem braku wystarczającej ochrony prawnej cały czas istnieje i jest dobrze znany.