Okazuje się, że dla wielu pracowników kontrola inspekcji pracy to jedyny sposób na szybką wypłatę zaległych wynagrodzeń.
Ze statystyk Głównego Inspektoratu Pracy wynika, że w zeszłym roku inspektorzy stwierdzili w czasie kontroli zaległości w wypłacie wynagrodzeń na 171 mln zł. Przeszło dwie trzecie, bo aż 105 mln zł, udało się odzyskać dzięki interwencji i wystawieniu przez inspekcję nakazu zapłaty. Taki nakaz stanowi podstawę do egzekucji administracyjnej i daje szybki efekt. Inspektorzy nie liczą nawet, ile zaległości zostało uregulowanych przez pracodawców dobrowolnie, zanim zakończyła się kontrola PIP.
– Często jeszcze przed zakończeniem kontroli w firmie znajdują się pieniądze na zapłatę zaległości – mówi Danuta Rutkowska z Głównego Inspektoratu Pracy w Warszawie. – To bardzo naganne zjawisko dowodzi, że część pracodawców kredytuje swoją działalność kosztem pracowników. A niewypłacenie wynagrodzenia w terminie może mieć poważne konsekwencje dla zatrudnionego i jego rodziny. Wiele osób może mieć przez to kłopoty ze spłatą kolejnej raty kredytu czy uregulowaniem bieżących rachunków – dodaje.
Państwowa Inspekcja Pracy wykrywa też wiele przypadków niewypłacania dodatków za nadgodziny. Zdarza się to często w instytucjach finansowych, które skrupulatnie prowadzą ewidencję czasu pracy zatrudnionych. Chociaż placówki bankowe są otwarte osiem godzin, czyli tyle, ile wynosi dniówka zatrudnionych tam osób, część pracowników, szczególnie na kierowniczych stanowiskach, musi przyjść pół godziny przed otwarciem oddziału banku i zostać po godzinach, aby dopilnować sprawozdań ze wszystkich transakcji, jakie ten oddział obsłużył danego dnia. Zamiast ośmiu godzin pracują więc dziewięć, a nawet dziesięć, co przez wiele miesięcy kumuluje się w kilkadziesiąt nadgodzin miesięcznie i daje dość pokaźne kwoty dodatkowego wynagrodzenia.
Zapraszamy do zadawania pytań inspektorom w czasie dzisiejszego dyżuru telefonicznego, od godz. 11 do 12, pod numerem tel. 22 463 00 11, a także e-mailem: prawopracy@rp.pl
